piątek, 24 kwietnia 2015

Two brothers and one love.Część III

Wszystkie wspomnienia wróciły..te dobre i te złe..krążyły mu po głowie.Afganistan..rodzina..śmierć..ból..cierpienie. Z wrażenia opadł na krzesło,chowając twarz w dłoniach.Do oczu napłynęły mu łzy. Jak to możliwe? Jego rodzina zginęła w pożarze..wszyscy. Tamtego dnia odbył się wielki zjazd rodzinny,ale John z samego rana wyjechał na standardowe ćwiczenia w terenie. Trwały one do południa. Tak bardzo cieszył się,że zobaczy rodziców i dalszą rodzinę.Nie zdążył...
Sherlock,który jak sam mówi nie posiada uczuć, poszedł w ślady Beth i także zapalił papierosa.W tej sytuacji to było najlepsze rozwiązanie.Dość długo siedzieli w ciszy. John próbował sobie to jakoś poukładać.Pustym wzrokiem gapił się w ścianę.W tym czasie Sherlock podszedł bliżej do dziewczyny.
-To dlatego go okradłaś?-szepnął,żeby nie rozpraszać przyjaciela,jednak ten podskoczył jak oparzony.
-No właśnie!!-wrzasnął-Teraz usiądziesz i wszyściuteńko nam wyśpiewasz.
Beth ,która pierwsza raz od bardzo dawana poczuła coś dziwnego,tak jakby ścisk w żołądku zrobiła to co jej kazał. Posłusznie usiadła na krześle,kładąc dłonie na kolanach.Lekko drżały. John i Holmes zajęli miejsce na przeciwko niej i czekali na wyjaśnienia.Dziewczyna przełknęła głośno ślinę.
-A więc..To jest trochę skomplikowane-zaśmiała,lecz widząc ich miny kontynuowała- Naprawdę uwierzcie mi chciałam ci powiedzieć od razu ,że jesteśmy rodziną..Ale bałam się jak zareagujesz.Wtedy w parku spanikowałam. Miałam ci powiedzieć , a później poprosić o pożyczkę. Kiedy cię zobaczyłam ..coś we mnie pękło i do głowy przyszedł mi tylko ten plan. Powiedziałam,że się spotkamy,bo wiedziałam że będziesz mnie szukać.Nie utrudniałam ci tego w żaden sposób. Tylko ..sądziłam,że zdążę szybko coś wymyślić,jak ci o tym powiedzieć. Watson po wysłuchaniu tych słów nieco się uspokoił i inaczej spojrzał na tę sytuację i swoją kuzynkę.Widział,że jest jej ciężko o tym mówić.Poczuł dziwną troskę i chęć pomocy.
-Nie było cię na zjeździe-wydukał,zmieniając temat
-Nie..chciałam przyjechać ale ..przeszkodziły mi w tym pewne sprawy i musiałam zostać tam gdzie ówcześnie byłam.
-A gdzie byłaś?-zapytał detektyw,który jak nigdy nie odzywał się przez dłuższy czas. Beth zerknęła na niego,zdziwiona pytaniem.
-Ja... wtedy..w Portugalii-wyjąkała patrząc na niego- Pracowałam tam w restauracji...i przez napięty grafika nie zdążyłam na samolot.Pod wieczór dzwoniłam do rodziców,ale już nie odebrali. Spuściła głowę w dół. O pożarze dowiedziałam się z telewizji.Natychmiast wróciłam do Londynu.
-Nie było cię na pogrzebie-dodał John
-Wiem i bardzo tego żałuję ,ale nie potrafiłam. Po chwili wstała i wyciągnęła z szafy szkatułkę.Wręczyła ją Johnowi.
-Proszę..tutaj masz dowody na to,że nie kłamię.
-Ale..ja-zaczął Watson,jednak dziewczyna mu przerwała
-Wiem..ale chcę żebyś to miał.-uśmiechnęła się lekko.Poczuła się lepiej.Wreszcie wyrzuciła to z siebie. Przez wszystkie te lata, dusiła to w sobie.Teraz miała kogoś bliskiego z kim mogłaby od czasu do czasu porozmawiać.Jeśliby chciał,oczywiście.Przetarła oczy i westchnęła głęboko.
-Dobra..to wróćmy do tematu wycinków na mojej ścianie.Sherlock otrząsnął się po tej rozmowie i znów obserwował gazety.
-Z takiej ilości jego zdjęć wnioskuję,że coś ci zrobił i go ścigasz czyż nie?
-Sam doskonale wiesz ile złego wyrządził. I tak,ścigam go,a raczej próbuje.
-To po to ci tyle broni-stwierdził John  , zainteresowany kolekcją. Beth zaśmiała się.
-Tak.. i nie zabijam na zlecenie tak jak pomyślałeś na samym początku wizyty. -No chyba że mam zły dzień.
-To u was rodzinne-dodał Holmes przypominając sobie parę takich sytuacji u przyjaciela.Nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu .
-Przepraszam-krzyknęła Beth i wleciała do pomieszczenia obok. Rozmawiała bardzo cicho,jednak detektywowi udało się wyłapać pojedyncze słowa:Przesyłka.Nareszcie.Za 15 minut.Wiem gdzie.Dziewczyna wróciła do pokoju ubrana w długi płaszcz i sukienkę do pół uda..
-Nie chciałabym was wyganiać,ale troszkę się śpieszę,więc..
-Tak oczywiście..już wychodzimy-rzekł John ściskając w dłoniach szkatułkę. Spotkamy się jeszcze?
-W to nie wątpię-dodała na pożegnanie kobieta. Gdy goście wyszli,zdążyła jeszcze dokończyć eksperyment.Podnosząc słoik dostrzegła małą żółtą karteczkę przyczepioną do niego.
Cyjanek będzie lepszy. SH
Beth parsknęła śmiechem.
-Gra rozpoczęta,Panie Holmes.-wyszeptała wychodząc z pokoju.


-Co o tym wszystkim sądzisz?-zapytał John siedząc w fotelu.Przez całą drogę powrotną nie odzywali się ani słowem.Każdy z nich po swojemu analizował wszystko co usłyszeli od dziewczyny.Doktor miał mieszane uczucia.Z jednej strony cieszył się,że odnalazł kogoś z rodziny.Z drugiej jednak nie bardzo wierzył w tę historyjkę.Coś tu nie pasowało.Natomiast Sherlock był pewny że coś tu nie pasuje."Dziewczyna o dwóch twarzach"-tak ją nazwał w swoim pałacu myśli.Z zimnej i zdecydowanej zabójczyni (biorąc pod uwagę pokaźny składzik mógł ją tak nazywać)potrafiła w mgnieniu oka zmienić się w delikatną i kruchą osóbkę.Imponowała mu,nawet bardzo.Może dlatego,że tylko on tak potrafił.Do teraz.
-Nie wiem,to twoja rodzina.Znasz mnie , nie lubię rozmawiać o uczuciach. W ogóle uważam,że coś takiego nie istnieje.To tylko czysta chemia,którą można...
-Ja mówię poważnie-oznajmił John wpatrując się w szkatułkę.
-Och..-wydukał detektyw.-Sądzę,że powinieneś obejrzeć zawartość tego co trzymasz w rękach.Potem będziesz wiedział co robić.A ja tymczasem zejdę porozmawiać sobie z panią Hudson.  Watson wypluł łyk herbaty.
-Słucham??!! Ty ..idziesz rozmawiać???!-krzyknął ze zdziwienia John
-Tak.
-Odkąd wprowadziliśmy się na Baker Street twierdzisz ,że pani Hudson jest niema.-przypomniał mu przyjaciel.
-Teraz widzisz co potrafi twoja kuzynka,-dodał zbiegając na dół.
Doktor wiedział,że po prostu chciał go zostawić samego.Westchnął głęboko.Otworzył szkatułkę i wyciągnął jej zawartość.
Były to zdjęcia.Wszystkie przedstawiały ich rodzinę w komplecie,zanim jeszcze został zwerbowany do wojska.Wszyscy uśmiechnięci,przytuleni do siebie.John nie mógł powstrzymać łez.Na jednym dostrzegł dwójkę dzieci bawiących się w ogródku.To była Beth i on.Przypomniał sobie jak oboje uwielbiali puszczać kaczki na jeziorze.Delikatnie powkładał zdjęcia do pudełka.Nagle coś błysnęło mu na stole.Był to pierścionek,który podarował Beth na jej 7 urodziny.Miała to być swego rodzaju przysięga,że już zawsze będą trzymali się razem.Ścisnął w dłoni błyskotkę pozwalając łzom płynąć.W takim stanie zastał go Sherlock,gdy wrócił z talerzem pełnym ciasteczek i biszkoptów.Usiadł naprzeciwko niego,oczywiście zauważył pierścionek.
-John,jestem zaszczycony ,ale musisz wiedzieć,że poślubiłem pracę.
Watson wybuchł głośnym śmiechem.Nie mógł się opanować.
-Już..mnie nic dzisiaj nie zaskoczy.Nawet to,że przynosisz jedzenie to pokoju.Myślałem że już zapomniałeś że jedną z podstawowych czynności człowieka jest konsumowanie.
-I to jest prawdziwy Watson.Ale nie jedz tego,bo pani Hudson znów każe mi iść do sklepu.A tam są...ludzie.

Beth nigdy nie lubiła się stroić.I wręcz nienawidziła sukienek,które z każdym podmuchem wiatru odsłaniały więcej niż powinny.Ale gdy szła na spotkanie z tą osobą musiała wyglądać jak kobieta sukcesu.Był uznawany za najważniejszego człowieka w Londynie zaraz po premierze.Dziennikarze uwielbiali skandale,więc zdjęcia z nim szybko pojawiałyby się w gazetach.Zwykły dres nie wchodził w grę.
-Masz to o co cię prosiłam?
Mężczyzna uśmiechnął się zawadiacko,podsuwając w jej stronę pudełko.
-Wątpisz we mnie?
Dziewczyna ściągnęła okulary zaszczycając jego swym szmaragdowym spojrzeniem.
-Nigdy.
-A jak tam spotkanie...z kuzynem-zaśmiał się
-Bardzo dobrze.Sądzę,że jeszcze dzisiaj się u mnie pojawi.
-Dałaś mu szkatułkę...Posunęłaś się..-stwierdził z figlarnym uśmieszkiem
-Spokojnie,znasz mnie.Nie potrafię się do nikogo przywiązać.
-A ja?-zapytał udając zawiedzionego
-Ty jesteś wyjątkiem.

Miała rację,gdy tylko wróciła ze spotkania,rozległo się pukanie do drzwi.Tym razem atmosfera nie była taka napięta.Zaproponowała im nawet herbatę.Usiedli przy stole i długo rozmawiali.Wspominali dawne czasy,to co się działo z nimi do tej pory. Nawet Sherlock włączył się do rozmowy.
-Przepraszam,że zapytam ale na pewno nie jesteś w wieku Johna,więc...
-To był komplement-dodał Watson
-Wiem..Jestem 8 lat młodsza.A teraz ja mam pytanie nie zdziwiło was moje nazwi...
-W tej chwili nas obrażasz-stwierdził Sherlock
-A no tak dwójka detektywów..jak mogłam zapomnieć.
-W twoim pokoju znajduj pistolety których nawet armia rosyjska nie widziała, ludzkie narządy i proszki jak sądzę nielegalne.To jasne jak słońce,że twoje dane są nieprawdziwe i automatycznie zmieniane.W tej chwili mieszkasz.. w Kolumbii panno Smith-przeczytał z  telefonu detektyw
-Obserwujesz mnie.To nie powinno być karalne.
-To nie ja trzymam w pokoju proszki,których skład jest nielegalny w 50 krajach
-Powinniście być razem-palnął Watson,by przypomnieć im o swojej obecności.-A tak w ogóle skoro twoje dane osobowe są zmieniane to jakim cudem by z łatwością znaleźliśmy twój adres.
-Mówiłam,że nie będę ci w żadem sposób utrudniać.
Watson zastanowił się chwilę i poczuł do kuzynki ogromne współczucie.
-Naprawdę podoba ci się takie życie?-zapytał patrząc prosto w jej oczy.Dziewczyna nerwowo poprawiła włosy.
-Oczywiście,że nie ale nie mam wyboru. Moriarty to nie człowiek to pająk. Z ogromną liczbą sieci na całym świecie. I tylko on wie za którą nitkę pociągnąć
-Ale co ci zrobił?
Beth nie odpowiedziała,bo do pokoju chciała wejść pani Clarkson właścicielka domu.Dziewczyna jednym susem znalazła się przy drzwiach i uchyliła je na parę centymetrów.
-Słucham?
-Ach.. ja tylko pomyślałam że twoi goście są głodni,więc kupiłam kawałek ciasta.-wychrypiała kobieta zmuszając usta do uśmiechu.Nie było tajemnicą ,że nie przepadała za dziewczyną.Ale najważniejsze było,że płaciła w terminie.
-Nie my dziękujemy,ale pies jest głodny..-dokończyła i zamknęła drzwi.-Nie możemy się tu spotykać.
-Dlaczego?-John również tak uważał,ale nie chciał być niegrzeczny.
-Bo jeszcze zacznie ze mną rozmawiać,a.. rozmowy są okropne.
Sherlock znów jej się przyglądał.Cały czas w myślach powtarzał sobie pytanie:Kim ty tak naprawdę jesteś?
-Możesz przychodzisz do nas.Mieszkamy na...-zaczął John,jednak znów nie dokończył.
-Baker Street 221 B .
-Skąd wiesz?-zainteresował się Sherlock
-Jestem dobrym obserwatorem.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Two brothers and one love. Część II

Podczas gdy Sherlock znów chwalił się swym talentem grając "Boże chroń królową" Watson nie mógł opanować ataku złości.Im głośniej detektyw grał tym głośniej doktor okazywał swój gniew.
-Jak mogłem być tak głupi??!!-z bezradności opadł na fotel.
-Nie był by to pierwszy raz-dodał Sherlock odkładając instrument.
John puścił mimo uszu uwagę przyjaciela zastanawiając się co robić dalej.Poprzez swoją nieuwagę i bezmyślność został okradziony przez jakąś pannę,która musiała ubrać tę sukienkę do pół uda..
-Kompletny idiota! Co ja mam robić?-myślał Watson.Jedno spojrzenie na Sherlocka znów spowodowało wybuch furii,gdyż ten wzrok był mu dobrze znany.
-No oświeć mnie,panie wszytko wiedzący.
Holmes uśmiechnął się i wziął do ręki jedną z umów.Przyjrzał się jej dokładnie czekając na reakcję kompana.Po 5 minutach westchnął głęboko dalej nie kryjąc rozbawienia:
-Skoro ty upadłeś i siedziałeś na ławce to kto zbierał te umowy..
Johna jakby poraził piorun. Chwycił kilka faktur i wybiegł z mieszkania.Jeszcze na schodach zdążył zadzwonić;
-Lestrade,szybko!! Odciski palców!!
Sherlock ubrał swój płaszcz i usiadł w fotelu.Czekał na swojego przyjaciela,gdyż on już znał odpowiedź.

Podczas gdy Anderson przeszukiwał bazę danych,John nerwowo  krążył po gabinecie inspektora.
-Hej,Watson spokojnie znajdziemy tego złodzieja!-zawołał Greg widząc znajomego w takim stanie.
-Tę złodziejkę...-szepnął John przez zaciśnięte zęby. Lestrade zaśmiał się.Nie znał Watsona od tej strony.
-Och..no to ...hm... znajdziemy ją-wyjąkał inspektor.
Nagle usłyszeli dźwięk sygnalizujący zgodność odcisków.Anderson przyniósł wydruk danych.
-To ona!!!-krzyknął doktor na widok zdjęcia.
 -Beth Connely , urodziła się we Francji,ale w wieku 5 lat przeniosła się do Londynu,rodzice nie żyją,dalsza rodzina nieznana-przeczytał Lestrade wpatrując się w zdjęcie.Blond włosy..te oczy .. nie dziwił się Watsonowi że kompletnie stracił dla niej głowę.
- Jaki jest adres?/!!-krzyknął John wyrywając Grega z transu. Lestrade otrząsnął się i wybełkotał:
-Eeee.. tak adres już... Russell Square 152.-wydukał inspektor odkładając papiery na biurko.Rozglądnął się po biurze. Johna już nie było.

Jadąc taksówką Watson próbował ułożyć sobie wszystko w głowie.Dlaczego akurat jego okradła? W parku było pełno ludzi.Ale tak naprawdę coś innego go dręczyło.Skąd wiedziała że w kopercie są pieniądze? Przecież była zaklejona, a  na pewno nie zdążyła jej otworzyć.Hm.. cała ta sytuacja była niezwykle pokręcona.Jakaś kobieta wpada na niego,kradnie i jeszcze mówi że się spotkają.. Jakby przeczuwała,że John będzie jej szukać.Po 15 minutach wysiadł z pojazdu i szukał numeru 152.W pewnej chwili zatrzymał się nie mogąc uwierzyć w to co widzi,a raczej kogo.
-Co ty tu robisz?-krzyknął doktor widząc znany mu płaszcz.
-Pomagam ci,to chyba jasne-rzekł Sherlock zamierzając wcisnąć dzwonek do drzwi, jednak przyjaciel go zatrzymał.
-Chwila,najpierw wyjaśnisz mi skąd masz adres.Holmes nie chcąc się kłócić ale za to chcąc jak najszybciej poznać tajemniczą złodziejkę wyrecytował:
-Podczas gdy ty zająłeś się obrażaniem samego siebie,ja wziąłem odcisk palca z najbliższej faktury i włamując się do bazy danych znalazłem ją w przeciągu 2 minut.Hasło wymyślał Anderson więc chyba  nie muszę nic więcej dodawać.To było proste-podsumował jednocześnie naciskając dzwonek.
-Ale dlaczego mi nie powiedziałeś zanim pobiegłem do Scotland Yardu?-szepnął John
-Tak się zaangażowałeś..nie chciałem ci przeszkadzać-uśmiechnął się sarkastycznie detektyw.W tym samym momencie drzwi otworzyły się ukazując kobietę w średnim wieku z papierosem w ustach.
-Czego?-wychrypiała ,lustrując nieproszonych gości.Watson stał jak wryty nie wiedząc co powiedzieć.I stałby tak nie wiadomo ile,na szczęście Sherlock miał już pomysł.
-Och witam Panią bardzo serdecznie.Dostałem ten adres od mojego dobrego kolegi.Czy mieszka tutaj Beth Connely?.Jest moją kuzynką,a tak dawno się nie widzieliśmy.Szukam ją od roku.. John był prawie pewny,że na poliku przyjaciela pojawiła się łza. Przewrócił tylko oczami wiedząc że to się nie uda. Jednak na kobietę chyba to podziałało bo zaraz wpuściła ich do środka.
-Beth wynajmuje u mnie pokoik w piwnicy.Szczerze mówiąc nigdy tam nie byłam,bo Beth jest taka zamknięta w sobie.-dodała kobieta
-Zamknięta...w sobie-zaśmiał się pod nosem Watson.Schodząc do piwnicy detektyw wyczuł dziwną woń.
-Siarka?-zastanawiał się w myślach.Zapukał delikatnie do drzwi.Parę sekund później powtórzył czynność z tym samym skutkiem.
Chwycił za klamkę i wszedł do pomieszczenia.To co zobaczył prawie zwaliło go z nóg. W rogu stał stół zapełniony probówkami,odczynnikami i słoikami pełnymi dziwnych proszków i ludzkich narządów. Ściana na przeciwko obklejona była wycinkami z gazet,na których widniał napis lub zdjęcie Moriartego. To przykuło uwagę detektywa. John natomiast zainteresował się całkiem pokaźnym składem broni schowany w szafie.W powietrzu unosił się dym papierosowy.
-To na pewno jest jej pokój?-zapytał John rozglądając się wokoło.
-Na pewno-powiedział kobiecy głos dobiegający z malutkiego pomieszczenia obok.Sherlock odwrócił się i ujrzał blond dziewczynę w białym podkoszulku i czarnych dresowych spodniach. Spojrzała z uśmieszkiem na Johna.
-Mówiłam,że się spotkamy.Podeszła do stolika z odczynnikami i nie zwracając uwagi na gości,zajęła się pracą. Watson nie mogąc się powstrzymać wybuchł:
-Kim ty do cholery jesteś!!!!??? Czemu mnie okradłaś i omamiłaś??!!! A teraz udajesz że nic się nie stało???!!! Dziewczyna ni stąd ni zowąd wybuchła śmiechem.Ku wielkiemu zdziwieniu doktora Sherlock także.
-Ja też lubię jak się denerwuje-dodał detektyw nadal wpatrując się w ścianę z gazetami.
-Słucham?! Znowu tylko ja uważam że to co się dzieje jest nienormalne!!! Dziewczyna odłożyła próbówkę i w końcu zainteresowała się przybyszami.
-Spokojnie..wszystko ci wyjaśnię. Ale najpierw proszę-wręczyła Johnowi kopertę z pieniędzmi.Nie czekając na jego odpowiedź,kontynuowała-Wiem,okradłam cię i przepraszam za to.Ale gotówka była mi niezmiernie potrzebna,by coś zakupić.Sprzedając to coś dostałam o wiele więcej.Więc, to jest twoja część.To na tyle. W tym momencie zwróciła się do Sherlocka.
-Wnioskując z tego,że od 10 minut obserwujesz moje wycinki sądzę że ta osoba jest ci znana,prawda.
-Świetnie dedukujesz.-rzekł detektyw,wpatrując się w nią. Chciał wyczytać cokolwiek z jej ubrania i mowy ciała.Ale niewiele się dowiedział.Tylko tyle,że ubranie było dzisiaj prane i że dziewczyna mało sypia.To kolejny punkt który zaintrygował go w tej dziewczynie.Watson skończył przeliczać pieniądze.
-Jest ich nawet za dużo-zdziwił się doktor
-To za to,że cię okradłam-dodała Beth szukając czegoś w szafie.
John zaśmiał się.
-Myślisz że nie zgłoszę tego na policję?
Dziewczyna podeszła do niego ,mierzwiąc jego włosy
-Wiem ,że tego nie zrobisz.
-A niby dlaczego?-odsunął się kawałek od niej coraz bardziej brzydząc się jej osoba.
-Bo jestem twoją kuzynką.

Znalezione obrazy dla zapytania john watson zdziwienie