niedziela, 27 września 2015

Two brothers and one love.Część IV

Od ich  pierwszego spotkania minęły 2 miesiące i żadne z nich nie zauważyło upływającego czasu.Sherlock i John zajęci byli rozwiązywaniem spraw które zazwyczaj miały na celu zrównać Londyn z powierzchnią ziemi.A Beth nauczyła się puszczać mimo uszu uszczypliwe uwagi detektywa-konsultanta jednocześnie pragnąc ich słyszeć jak najwięcej.Każda jego wypowiedź zawierała pewną zagadkę,pewien kod który rozumieli tylko oni.Kiedy lustrował ją z góry na dół,po przetworzeniu miało to znaczyć : Ślicznie dzisiaj wyglądasz. Dziewczyna odpowiadała czułym uśmiechem znaczącym:Dziękuje. Po pewnym czasie oboje zauważyli że od kilku tygodni w ogóle się do siebie nie odzywają.Zero słów,tylko spojrzenia.Spojrzenia tak intensywne i głębokie,że nogi się uginały.Oczywiście żadne z nich się do tego nie przyznało.Żadne z nich nie dało do zrozumienia tej drugiej osobie że coś czuje.Ukryli to bardzo,bardzo głęboko na dnie...
-duszy-wyszeptała dziewczyna wpatrując się nieobecnym wzrokiem w wielki plan myśli na ścianie.Dopiero gdy poczuła wzrok Sherlocka na swoim karku zrozumiała że powiedziała to na głos.Odchrząknęła nerwowo i dodała:
-Bardzo ciekawa książka...czytałam...kiedyś..-przestąpiła z nogi na nogę przeklinając siebie w myślach.
-Och..cóż za zbieg okoliczności..bo ja też-mówiąc to wstał z fotela i włożył ręce do kieszeni.
-Czytałeś powieść romantyczną?-bała się że pociągnęła tę zabawę zbyt daleko,lecz on nie wzruszony rzekł:
-Uwielbiałem postać Scott'a, pomimo iż dopiero co spotkał Elizabeth już parę sekund później wiedział ,że ..
-ją kocha i zrobiłby dla niej wszystko nie zważając na niebezpieczeństwo sytuacji-nawet nie zauważyła kiedy tak zbliżyła się do Sherlocka,gdyż dzieliły ich milimetry.
Holmes obserwował ją bardzo uważnie,pierwszy raz nie dedukując po prostu patrząc.Była to dla niego całkiem nowa sytuacja,ale bardzo przyjemna.Nigdy przedtem nie czuł nic podobnego.To miłe uczucie w okolicach serca, ciepły ścisk w żołądku.Czytał o tym w wielu książkach,oglądał z Johnem seriale by to bardziej zrozumieć.Lecz w telewizji czy w literaturze wszystko wydawało się zbyt sztuczne.A to co się działo w tej chwili w mieszkaniu na Baker Street 221B było prawdziwe.Nie chciał się ruszać,obawiał się że to zepsuje ten moment,ale nie mógł się powstrzymać.Delikatnie dotknął jej rumianego polika na co odpowiedziała mu lekkim dreszczem.Jednak ku jego zdziwieniu nie odwróciła wzroku,nawet się nie poruszyła.Mężczyzna leciutko złapał ją w pasie ,zmniejszając dystans między nimi do minimum.Teraz to ona pogładziła jego ciemne ,kręcone włosy napawając się ich miękkością.Cały czas na siebie patrzyli jakby zahipnotyzowani.Czas się zatrzymał.Czas się zatrzymał dla nich. Styknęli się czołami lekko uśmiechając.Ich usta prawie się musnęły.Przez ich ciała przepłynęła ogromna fala ciepła uwidaczniając się w postaci rumieńców na polikach.Dziewczyna zobaczyła gwiazdki przed oczami.Była zdumiona jak tak niewinna pieszczota na nią wpływa.Była pewna że zaraz oszaleje.I jeszcze TEN wzrok,JEGO wzrok,JEGO cholernie seksowny wzrok.Już czuła jego oddech na swoich wargach,już wplotła dłoń w jego włosy...
-Sherlock,widziałeś mój kubek.
To zdanie przerwało całą magiczną chwilę.Nie wiedziała nawet kiedy znalazła się na fotelu z gazetą w dłoni.Spojrzała ponad stroną i ujrzała Sherlocka grającego na skrzypcach.
-Chyba na półce nad zlewem-dodał całkowicie opanowanym głosem po czym wrócił do gry. Beth siedziała nie mogąc wykonać żadnego ruchu.Jakby jej mózg zmienił się w zwykłe warzywo.Tak teraz była warzywem.I tylko jedna osoba mogła to zmienić.John przysiadł się do nich i przez pół godziny wydzierał się na Holmesa a to z powodu głowy w lodówce(Beth zdążyła już się do tego przyzwyczaić a była tutaj dopiero 2 miesiące), a to z powodu wiecznego bałaganu na kuchennym stole,ludzkich kończyn i wykorzystywania pani Hudson.Gdy już skończył,Sherlock tylko westchnął co miało znaczyć:I tak się nie zmienię. Beth nie wiedziała czemu ale zaśmiała się od razu zwracając wzrok przyjaciół w swoją stronę.
-Co cię śmieszy?-zapytał John zaskoczony jej reakcją.Odkąd powiedziała mu że jest jego kuzynką ich stosunki polepszyły się ale dziewczyna nigdy ni okazywała uczuć w jego towarzystwie.Czasem przypominała mu Sherlocka.Jakby była wypruta z jakichkolwiek emocji.Rzadko mógł dostrzec u niej błysk w oku nie wspominając o uśmiechu.A teraz zaśmiała się w dodatku przy detektywie.
-Po prostu...-złapała oddech-po prostu kod.Teraz to Holmes uśmiechnął się tak prawdziwie,że doktor musiał się uszczypnąć by w to uwierzyć.
-Aha...fajnie..-rzekł Watson wyciągając telefon.-To Lestrade kolejne morderstwo.westchnął głośno bo to oznaczyło kolejną ofiarę.Sherlock w jednej sekundzie znów zmienił się w bezdusznego dupka jakim był przez większą część swojego życia.
-Szybciej John,nie chce ZNÓW na ciebie czekać.-krzyknął będac już na schodach.
-Jakże przemiły człowiek-wysyczał Watson po czym mruknął porozumiewawczo do dziewczyny i ruszył za przyjacielem. Jednocześnie zostawiając Beth samą z jej mózgiem-warzywem,który wcale jej nie pomagał.Przestraszyła kiedy podsunął jej pomysł uszkodzenia kuzyna za bezczelne przerwanie..uczuć które chciał przekazać jej Sherlock..SHERLOCK!! Wysoko funkcyjny socjopata..Przestraszyła się bo w tamtej chwili  naprawdę chciała to zrobić.


Sprawę zabójstwa którą zlecił im inspektor Lestrade okazała się być niezwykle intrygująca.Ciało znaleziono w mieszkaniu przy zastawionym stole.Po wielkim bukiecie róż w wazonie miała to być randka.Jednak najdziwniejsze było to że ofiara nie została ani postrzelona ani dźgnięta nożem ani nawet uduszona.Po prostu leżała na stole jakby zasnęła.Sherlock podszedł do ciała z masą możliwych wytłumaczeń tegoż "morderstwa".Bacznie obserwował ofiarę wyciągając swoje "szkiełko".Watson za to próbował dowiedzieć się czegoś o tym chłopaku.
-Josh Moss,25 lat nie karany, wzorowy student ukończył medycynę z wyróżnieniem-przeczytał z kartki Lestrade. John westchnął przypominając sobie swoje studia.Wiedział że nie należały do łatwych.Zrobiło mu się żal chłopaka.Wzorowy student-większość czasu musiał poświęcić nauce..życie jest niesprawiedliwe-pomyślał.Greg potrząsnął nim wołając:
-John,wszystko w porządku?
-Tak...zamyśliłem się..a wiadomo z kim miał się tutaj spotkać?
-Ustalamy to-dodał inspektor-I co?Masz coś?-zwrócił się do Sherlocka który szukał czegoś w telefonie.
-Wątpisz we mnie-rzekł Holmes nie odwracając wzroku od klawiatury.Doktor prychnął,wywołując uśmiech na twarzy Lestrade'a.
-Nie śmiałbym.
-Został otruty.Cyjanek.Ktoś podaj mu go do sałatki.-widząc miny przyjaciół dodał: Widelec.Ma resztkę jedzenia na widelcu,co znaczy że był w trakcie jedzenia.
John znowu musiał przyznać w myślach że to było niesamowite,ale powtarzał to w trakcie każdego śledztwa.Sherlock naprawdę był genialny i tego nikt nie mógł podważyć.Był inteligenty bystry i bardzo spostrzegawczy przy tym był również socjopatą,dupkiem,gnojkiem i psychopatą.No ale przecież nikt nie jest idealny.A Holmes ratował ludzi więc musieli po prostu go tolerować.Technicy ze Scotland Yardu zrobili jeszcze kilka zdjęć,zdjęli odciski palców i przeszukali mieszkanie szukając dowodów.
-Kto mógł to zrobić?-zapytał John gdy oglądali mieszkanie.
-Stawiam na dziewczynę-powiedział kobiecy głos.Holmes odwrócił się w stronę drzwi gdzie oparta o framugę stała ona.
-Beth!-krzyknął Greg mocno przytulając dziewczynę która również objęła inspektora.Detektyw i doktor całej tej scenie przyglądali się zdezorientowani.Skąd oni się znają? Co tu jest grane? Jak to możliwe? Dlaczego on ją obejmuje?-to pytanie akurat padło w myślach Holmesa.
Dziewczyna czując (znów) wzrok Sherlocka szepnęła coś na ucho Lestradowi który w mgnieniu oka przybrał poważną minę i zmienił temat:
-Dlaczego twierdzisz ,że to dziewczyna?
-Tak ,wiem mógł być homoseksualistą,ale -pokazała swoją komórkę-Kilka sekund przed kolacją wkleił zdjęcie czerwonego pudełka z pierścionkiem zaręczynowym i podpisał:Wreszcie jej to powiem"-uśmiechnęła się uroczo-Sądzę,że to wystarczający argument.
-Oczywiście,dziękuję za pomoc.
-Dla Pana inspektora wszystko.
John stał jak wryty i nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku.Skąd ona go znała? Teraz naprawdę zaczął się zastanawiać jak to możliwe że jego kuzynka tyle o nim wie.Znała ich adres, inspektora i resztę jego załogi,który machała na powitanie,wiedziała nawet o której godzinie będzie w banku.To nie było normalne.Będę musiał z nią porozmawiać-pomyślał po czym spojrzał na przyjaciela,który zaciskał dłonie w pięści.Był wściekły,bardzo bardzo wściekły.Najgorsze że nie powinien.Przecież znał Beth 2 miesiące ,niczego nie oczekiwał...chwila oczekiwał...na nic nie czekał ... co on wygaduje..jak to się stało,że ta dziewczyna,zwykła dziewczyna zajęła osobną szufladkę w jego "pałacu pamięci"Nie,ona nie była zwykła.I dobrze o tym wiedział.Była wyjątkowa,jedyna w swoim rodzaju.Jej uśmiech rozpuszczał jego serce.Wtedy czuł,że jednak ma serce pomimo uwag innych.Mial i biło ono dla niej.W tamtej chwili wiedział dlaczego ściska dłonie,dlaczego jest wściekły.Był zazdrosny.


Niestety śledztwo stanęło w momencie gdy okazało się ,że dziewczyna ma alibi.Bardzo wiarygodne w postaci nagrania z hotelu,w którym utknęła w windzie w czasie morderstwa.Scotland Yard przesłuchiwał wszystkich rozpocząwszy od sąsiadów kończąc na rodzicach.I nic,nikt nic nie widział i nie słyszał.W czasie bezradności Sherlock wraz z Johnem rozwiązał kilka drobnych spraw od tak z nudów.Wsadził kilku zboczeńców,gwałcicieli i morderców za kratki  tym samym zwiększając swoją listę potencjalnych wrogów. Cóż każda praca wymaga ryzyka.Pewnego wrześniowego wieczoru Beth pomagała Johnowi doprowadzić kuchnię do stanu użytkowego po kolejnym eksperymencie jego współlokatora.John uznał to za dobry moment by się czegoś dowiedzieć.Zaczął niewinnie.
-Jak ci się mieszka na Russel Square? Wiesz ,że moja propozycja jest nadal aktualna.Dziewczyna spojrzała na niego tym samym wzrokiem co zawsze gdy o to pytał.Tydzień po tym jak odwiedzili ją w jej "piwnicy" Watson zaproponował jej pokój na Baker Street. Beth za każdym razem odmawiała nie z byle powodu.Ona po prostu odkąd  pamięta radziła sobie sama,mieszkała sama.Nie była gotowa na taki krok.Było za wcześnie..Po za tym propozycja Johna równała się mieszkaniu z Sherlockiem pod jednym dachem.Na to w szczególności nie była gotowa, biorąc pod uwagę poranną sytuację.
-Dobrze,pass.Gdy to przemyślisz daj znać.Pokiwała głową po czym wróciła do polerowania kieliszków.Watson znów skupił swój wzrok na niej.Nie wiedział jak to ubrać w słowa ,żeby ją nie urazić.Z drugiej strony należały mu się wyjaśnienia.
-John,pytaj.
Kuzyn uśmiechnął się nerwowo,coraz częściej upodabniała się do Sherlocka.
-Skąd tyle o nas wiesz?
Beth gwałtownie podniosła głowę.Od początku bała się tego pytania.Naprawdę nie chciała go oszukiwać.Gdyby tylko mogła powiedziała by mu całą prawdę.Gdyby tylko mogła...Ale jeszcze nie dzisiaj.Uśmiechnęła się.
-Mówiłam ci ,że jestem dobrym obserwatorem.
-Przestań!-John podniósł głos,rzadko to robił,ale ona była jego rodziną,bliską mu osobą  miał dość tajemnic.
Dziewczyna głośno przełknęła ślinę.
-Troszkę od Lestrade'a,a troszkę z własnym obserwacji.To cała prawda.Musisz mi uwierzyć.Nigdy bym cię nie skrzywdziła.Po prostu po tylu latach odnalazłam cię.Myślałam,że nie żyjesz..-wyszeptała,mrugając by powstrzymać łzy.
-Słucham?!-krzyknął Watson po czym oparł się o krzesło.
-Wiedziałam tylko ,że jesteś w wojsku.Wyjechałeś a ja nie zdążyłam się pożegnać.Tak bardzo się o ciebie bałam,John.Każdej nocy modliłam się,żebyś tylko przeżył.Z telewizji dowiedziałam się,że wasz pułk wrócił.Od razu pobiegłam do konsulatu,a tam....tam...twoje nazwisko....na liście ofiar.-Beth nie mogła już dłużej się powstrzymywać i zaczęła płakać.Przypomniała sobie ten okropny dzień.Przez godzinę gapiła się na kartkę w nadziei że to nazwisko zaraz zniknie.Ale ono cały czas tam było.Potem zaczęła wrzeszczeć i kopać wszystko co stało jej na drodze.Ochroniarze wyprowadzili ją z urzędu i zawieźli do szpitala gdzie spędziła kolejne kilka dni.Nigdy nie zapomni tego bólu przeszywającego klatkę piersiową.Tego cierpienia,tej pustki,tęsknoty.Wtedy pragnęła umrzeć.Żeby to wszystko się skończyło.Ale ktoś ją powstrzymał...
Watson przytulał swoją kuzynkę,najmocniej jak potrafił.Delikatnie głaskał ją po głowie kiedy szlochała w jego ramię.
-Rzeczywiście przez chwilę byłem martwy-odezwał się doktor Przykryli mnie kocem i zanieśli do karawany.Ale w drodze na lotnisko ocknąłem się.Pamiętam,że wziąłem głęboki oddech.Czułem się jakbym na nowo się narodził.Niestety na listę już mnie wpisali..to dlatego moje nazwisko.-kończąc pocałował ją w czoło.
Dziewczyna podniosła się z lekkim uśmiechem.
-Przepraszam,ale twój rękaw.. John zaśmiał się głośno ściskając jej dłoń. Beth rozpromieniła się od razu ścierając łzy z polika.
-A skąd znasz Grega?-zapytał zmieniając temat.
-Heh...poznałam go  w pracy,jeszcze przed wami.Od samego początku miło mi się z nim rozmawiało.Czasem przychodziłam na komisariat stąd znam jego kolegów.I tak jakoś..oj no przyjaźnimy się i tyle.-wstała biorąc się za naczynia.Nagle odwróciła głowę w stronę drzwi.Znów to dziwne uczucie.Jakby była obserwowana.Potrząsnęła tylko głową ze swojego przewrażliwienia.Tylko,że to nie było przewrażliwienie.Naprawdę ktoś ją obserwował. Był to Sherlock,który właśnie wrócił z komisariatu.Przed wejściem do mieszkania usłyszał jej płacz i pocieszający głos współlokatora.Schował się za drzwiami i nasłuchiwał.Wiedział ,że tylko w ten sposób dowie czegoś na jej temat.
-A to coś poważnego?-John starał się być poważny jednak mu nie wychodziło .Beth spojrzała na niego wymownie mrugając oczami.
-Możliwe.
Holmes poczuł jakby ktoś wbił  mu sztylet w serce.Mimochodem zaczął szybciej oddychać.Jego głowa aż huczała od ogromu myśli. Głupku,przecież nawet jej nie znasz...ale coś do niej czujesz...ale nic z tym nie robisz...bo nie potrafisz...nie masz uczuć..pamiętasz jesteś socjopatą...brak jakichkolwiek ludzkich zachowań..a jednak przy niej...jesteś idiotą...kompletnym idiotą...to tylko zauroczenie...to dlaczego boli...ogarnij się...nie potrafię...ten wzrok..jej wzrok..przeszywający duszę...przestań o niej myśleć...to tylko kuzynka Johna..nikt ważny...wyjątkowa...idealna...prawdziwa..jego...od kiedy jest twoja...opanuj się. Myślał,że zaraz oszaleję.Jednak nie drgnął ani razu.To wszystko działo się w jego głowie.
Beth poczuła wibracje telefonu w kieszeni.Spojrzała na ekran i szeroko się uśmiechnęła.
-O wilku mowa?-zapytał John widząc jej minę.
-Hm..-wymruczała odpisując na sms.

Stoję pod drzwiami.Jest strasznie zimno.Jak możesz tak dręczyć wspaniałego człowieka.Kolacja? G.L
Daj mi 5 minut. B.W



2 komentarze:

  1. No wkońcu sie doczekałam, to jest super pisz coraz częściej prosze :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu to opowoadanie jest cudowne...Kobieto pisz następną część proszę XD 💜

    OdpowiedzUsuń