Oparła bolącą głowę o miękkie wezgłowie. Przymknęła powieki jednocześnie rozmasowując palcami skronie. Kłęby myśli wirowało jej po głowie. Cały plan, przemyślany i dopracowywany od kilku lat spalił na panewce. Dzisiejsza część zakończyła się najczarniejszym ze scenariuszy. Mycroft został postrzelony, Sherlock i John dowiedzieli się prawdy w najgorszy możliwy sposób, a do tego siedzi w samolocie lecącym do Lizbony z człowiekiem, który już dawno stał się jej przekleństwem. Nie miała pojęcia jakim cudem Jim domyślił się całego spisku. Bała się , co mężczyzna ma zamiar zrobić z nią i Mary. Doskonale zdawały sobie sprawę co Moriarty robił z nieposłusznymi pracownikami, same kilka razy były przy tym obecne. Blondwłosa poprawiła sukienkę , skubiąc jaśminowy materiał. Spojrzała na Mary siedzącą naprzeciwko. Kobieta wpatrywała się nieodgadniętym wzrokiem w szybę. Gdy się obróciła , Beth zauważyła szklące się jej oczach łzy. Sama z wielką chęcią wylałaby z siebie morze łez, ale w obecnej sytuacji musiała wziąć się w garść. Wszelkie opcje ucieczki były mocno ograniczone przez zwiększoną liczbę ludzi Moriartego, a także wysokość na jakiej się obecnie znajdowali. Na wsparcie z zewnątrz także nie mogły liczyć. Wszystko zadziało się tak szybko , że nawet nie pomyślała , że może potrzebować pomocy. W momencie postrzelenia Holmesa zdążyła tylko wysłać sms'a do Grega , by ten zjawił się w bunkrze. Modliła się żarliwie, by lekarze uratowali Mycrofta. Nie chciała być przyczyną śmierci kolejnej osoby. Nagle z kokpitu wyszedł Jim w białym garniturze i zajął miejsce obok Beth, która zesztywniała widząc rewolwer w jego dłoni.
-Rozczarowałyście mnie... - zaczął bawiąc się bronią.
Cisza, która nastała była nie do zniesienia , ale dobrze wiedziały , że lepiej się nie odzywać.
-Takie zdolne, a równocześnie takie głupiutkie. Zachowanie Mary jeszcze jestem w stanie zrozumieć , ale ty Beth... myślałem , że łączy nas coś więcej niż tylko współpraca czy długoletnia przyjaźń... - dotknął zimną lufą jej ramienia.
Wzdrygnęła się lekko obdarowując szmaragdowym spojrzeniem. Jej wyprana z emocji twarz zrobiła na nim wrażenie. Nie sądził, że będzie w stanie nadal używać "maski".
-Jednakże - kontynuował - to na moje polecenie miałyście się zakręcić wokół Holmesów, a z własnego doświadczenia wiem, że potrafią zmusić ludzi do wszystkiego... - zamyślił się po czym zwrócił do kobiet.
– A więc, zważywszy na naszą dość długą znajomość i to że... "prawie" każde zadanie wykonywałyście bez zarzutu, od tego momentu zapominamy o tym. W kolejnych misjach będziecie mogły przekonać mnie, że była to tylko chwila słabości.
Samolot wylądował na dachu jednego z drapaczy chmur. Po wyjściu Beth poczuła chłodny metal na plecach. Wysocy, łysi mężczyźni pociągnęli dziewczyny na środek przykładając pistolety tym razem do skroni.
-Ale jak wiecie, uwielbiam dramaty i nigdy nie mogę się powstrzymać - zaśmiał się szyderczo poprawiając mankiety koszuli.
-Ty sukinsynu!
Beth nie wytrzymała. Skoro i tak ma dzisiaj zginąć , to przynajmniej powie mu co o nim myśli. Jim wbił w nią zaskoczone spojrzenie.
-Zniszczyłeś całe moje życie wmawiając , że robisz to dla mojego dobra , a przez cały czas byłam tylko nic nie znaczącą zabawką, dziwką i służącą !
Moriarty skinieniem głowy odesłał z powrotem swoich ludzi do samolotu.
-Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cię nienawidzę ! Jim, to ty mnie porwałeś, zabrałeś od prawdziwych rodziców i wmówiłeś , że mnie oszukują ! A jedyną osobą, przez którą cierpię jesteś ty ! Może i jestem podłą suką i robiłam straszne rzeczy , ale wiedz , ze to przez ciebie taka się stałam !
Zbliżyła się do niego patrząc głęboko w oczy.
-A najgorsze w tym wszystkim jest to , że cię kochałam, naprawdę... oddałam ci się w pełni, byłam gotowa zrobić dla ciebie cokolwiek byś chciał...ale już nigdy...przenigdy... - wysyczała przez zaciśnięte zęby - nie popełnię tego błędu.
W tej samej chwili wyciągnęła z panewki na udzie biały pistolet i przycisnęła go do jego piersi.
-Zastanów się nad tym co chcesz zrobić - powiedział Moriarty napiając lekko mięśnie , całkiem wytrącony z równowagi po usłyszeniu jej słów.
Beth zaśmiała się histerycznie.
-Miałam całe PIEPRZONE życie , żeby to przemyśleć Jim i uwierz, kiedy nacissnę spust stanę się
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Mężczyzna ze zbolałą miną delikatnie odgarnął jej blond kosmyki , zakładając je za ucho.
-Dlaczego nam nie wyszło Claro?
Dziewczyna zadrżała pod jego dotykiem wracając wspomnieniami do tego , kiedy był jeszcze
Jimmym , którego kochała.
-Może dlatego , że nie jesteś wysoko-funkcyjnym socjopatą.
Beth wytrzeszczyła oczy gwałtownie obracając się za siebie. Jej serce stanęło , a powietrze zatrzymało w płucach. Myśli stanęły , zamieniając się w jedno słowo.
SHERLOCK
-Witaj Beth, przepraszam , że tak późno , ale mieliśmy pewne trudności - odchrząknął , a ona dopiero teraz zwróciła uwagę na czerwoną plamę na białej koszuli , rozdarcie sięgające od szyi po łokieć i siniak tuż przy lewym oku.
-Mieliśmy... - wyjąkała Mary stojąc za Moriartym ze związanymi dłońmi.
Po jej słowach przez drzwi maszyny wyleciał nieprzytomny już osiłek, a tuż za nim pojawił się John poprawiając kołnierzyk kurtki.
-Szybko poszło - uśmiechnął się - Nie umieli nawet oddać ciosu, naprawdę Moriarty, spodziewałem się czegoś lepszego - powiedział podchodząc do przyjaciela.
-A więc Jim, mamy trzy pistolety – John odsłonił rąbek okrycia - zwrócone w twoją stronę. Z tego nasuwa się jeden wniosek - odparł detektyw.
Moriarty zacisnął boleśnie szczękę , po czym na twarz wkradł mu się chytry uśmieszek.
-Sherly, myślałem, że po naszych spotkaniach czegoś się nauczyłeś. Ja. Zawsze. Wygrywam. - wyciągnął z kieszeni pilot z dużym, czerwonym przyciskiem.
-Gdy to nacisnę , wszyscy , których kochasz zginą.
-Niekoniecznie - mruknęła Mary - Właściwie to ja zajmowałam się nadajnikami, a skoro i tak już wiesz, że pracowałam na dwa fronty...
Dłoń mężczyzny zadrżała , a on sam nerwowo przełknął ślinę. Spojrzał na Beth , która nadal trzymała palec na spuście.
-Miałaś rację...to wszystko co powiedziałaś...to prawda...byłem egoistą, który sobie ciebie przywłaszczył...jesteś niezwykłą osobą...przede wszystkim silną...byłaś wszystkim czym ja chciałem być , a wiedziałem , że nigdy nie będę...Claro...przepraszam za to co teraz zrobię, ale nie mam innego wyjścia...a jak to mój tata mówił: "Honor przede wszystkim"… Kocham cię Clara...zawsze kochałem i zawsze będę...
W tym samym momencie wyrwał jej broń i wsadził sobie lufę do ust. Obdarzył ją ostatnim spojrzeniem po czym nacisnął na spust.
Dziewczyną wstrząsnęły spazmy wściekłości, przerażenia, złości i strachu. Zaczęła krzyczeć na całe gardło, dławiąc gorzkimi łzami spływającymi strumieniami po jej polikach. Osunęła się na kolana chowając twarz w dłoniach. Nie przestawała krzyczeć. W ten sposób pozbywała się ze swojego ciała bólu i cierpienia jakich doświadczyła do tej pory. Fakt, jeszcze parę minut temu sama chciała nacisnąć spust, ale patrząc mu głęboko w oczy widziała Jimmego. I dokładnie przed chwilą , jej Jimmy strzelił sobie w łeb. Pomimo iż pragnęła jego śmierci, to widząc jak jego mózg dosłownie rozpryskuje się na betonie , sprawił , że już sama nie była pewna czy to dobrze czy źle. Nagle poczuła ciepłe ramiona owijające się wokół jej ciała i cichy szept przy uchu:
-Cśiii...już dobrze...jesteś bezpieczna...jesteś...
W O L N A
I oto nadszedł dzień, gdy to słowo pojawiło się w jej Pałacu Pamięci.
Nie pamiętała jak znalazła się w samolocie ani tym bardziej w szpitalu. Ale przez cały czas czuła jego ramiona, oddech, spojrzenie. Po kilku gonach lotu , cała czwórka została przetransportowana limuzyną do Bart's. Tam lekarze zbadali kobiety, podając środki uspokajające i umieszczając na oddziale. Sherlock nie odstępował dziewczyny na krok, mając przed oczami jej twarz całą w łzach. Delikatnie przejechał kciukiem po wierzchu jej dłoni. Nie do końca jeszcze wszystko rozumiał, ale jednego był pewien. Nigdy nie zostawi Beth samej. Sprawi, by czuła się bezpiecznie i zrobi wszystko, by już nigdy nie czuła się samotna. Ucałował jej kruchą dłoń , przypominając sobie ich pierwsze spotkanie. Choć nie dał tego po sobie poznać, to już wtedy, w tym pokoju w piwnicy, zatracił się w jej cudnych, szmaragdowych oczach. Od tamtej pory nad niczym nie panował. Wywróciła jego dotychczasowe życie do góry nogami. A on pragnął więcej i więcej.
Beth ospale podniosła powieki ostrożnie zaciskając palce na jego dłoni. Musnął łagodnie jej polik na co dziewczyna cicho westchnęła.
-On...-wyjąkała słabiutko
-Tak.
Jej wargi zadrżały.
-Dziękuję. Za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
Uśmiechnął się czule , a ona skłamałaby mówiąc, że nie poczuła motylków w brzuchu.
-Sherlock... Ja i Mycroft...my nie jesteśmy małżeństwem.
-Jak to, przecież...
-Ksiądz był podstawiony, goście nie, gdyż musieliście uwierzyć , że to prawdziwy ślub i wesele.
Detektywowi zaschło w gardle. Czyli jednak...oni...mogą...
-Przepraszam cię za to, ale to była część planu. Jim...musiał uwierzyć, że mam was w garści. Tak naprawdę, cały ten misterny plan to pomysł mój i twojego brata, więc Moriarty nie zdawał sobie sprawy , że realizuje nasz zamysł. A nie domyślił się , bo jestem bardzo dobrą kłamczuchą - tu kąciki jej ust uniosły się w górę.
Sherlock z błyskiem w oku zapytał:
-A kiedy nie udawałaś?
-Przecież wiesz... -wyszeptała łącząc ich wargi pocałunkiem.
Tym razem bez wyrzutów sumienia, objęła go , a on bez zakazu w myślach wplatał smukłe palce we włosy. Całowali się tak jakby za chwilę miał być koniec świata. W pewnym sensie dzisiaj zakończył się rozdział , w którym Beth nie była wolna , a rozpoczął ten , gdzie byli razem.
On i ona.
Sherlock i Beth, a raczej Sherlock i Clara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz