poniedziałek, 27 czerwca 2016

Two brothers and one love. XI

10 lat wcześniej
-Przykro mi, że cię okłamali.-powiedział chłopczyk obejmując swoją przyjaciółkę.
-Ale...opiekowali się mną, mówili "moja mała córeczka"-wychlipiała wybuchając większym płaczem. Ukryli się na polanie za domem, by nikt ich nie słyszał. Właśnie przed chwilą ciemnowłosa podsłuchała rozmowę swoich rodziców, z której jasno wynikało, że nie jest ich biologiczną córką. To był dla niej szok. Przecież jeszcze wczoraj oglądali razem album ze zdjęciami wspominając zeszłoroczne wakacje, zjazdy rodzinne u cioci Marthy. Starła rękawem łzy z policzków, zaciskając zęby ze złości.
-Jak mogli mnie tak oszukiwać!! -krzyknęła tupiąc nogą w ziemię.
-Spokojnie Clara, zapłacą nam za to ,zobaczysz. Pomogę ci się zemścić.-uśmiechnął się chytrze chłopczyk.
Podali sobie ręce w geście przysięgi.
-Dziękuję, Jimmy. Na ciebie zawsze mogę liczyć.
Przytuliła go delikatnie całując w polik. Był jej najlepszym przyjacielem. Razem dorastali, chodzili do przedszkola( Jim był w starszakach,a Clara w maluchach), spędzali każde wakacje i wolny czas. Wspierali siebie nawzajem we wszystkich sprawach. Kiedy kuzyn John zniszczył jej ulubioną lalkę, oni zniszczyli mu jego ulubionego misia. Oko za oko, ząb za ząb. Byli nierozłączni. A teraz Jim wiedział, że dziewczyna go potrzebuje.
-Zachowuj się normalnie, jakbyś nic nie wiedziała-a widząc jej minę dodał- Tak, wiem to trudne, ale żeby nasz plan zadziałał musimy być bardzo dyskretni.
Clara przytaknęła głową.
-Będę ostrożna.
-Skarbie! Chodź na obiad!-zawołała Melisa ( do dzisiaj mama dziewczynki)
-Niedobrze mi jak ją słyszę-wycedziła Clara, jednak zważając na ich misję, poprawiła sukienkę i z szerokim uśmiechem pobiegła na ganek.


Jim dotarł do swojego domu chwilę później. Szybko pobiegł do pokoju, by przebrać w garnitur. Jego tata, pan Hugo Moriarty, był wpływowym biznesmenem i człowiekiem starej daty.Działał według określonych zasad.Zero uczuć i emocji, bo sieją one tylko zniszczenie.Wymagał od swojej rodziny posłuszeństwa i szacunku. Po śmierci żony jeszcze bardziej zamknął się w sobie, ograniczając kontakty z synem do minimum. Widzieli się codziennie, punktualnie o 18 na kolacji. Oboje w czarnych garniturach, jedli posiłek w zupełnej ciszy. Następnie o 18.20 Jim wracał do swojego pokoju i siedział tam aż do następnego dnia. Hugo Moriarty wierzył , że tylko idealny schemat trzyma ten kraj w garści. Uczył syna surowej dyscypliny i wpajał nauki przechodzące z pokolenia na pokolenie :" Możesz liczyć tylko na siebie.Wszyscy ludzie kłamią". Chłopiec bardzo uważnie słuchał ojca wykluczając ze schematu Clare. Przy niej zachowywał się zupełnie inaczej. Dlatego ukrywał ich przyjaźń , obawiając się reakcji ojca. Czerpał jak najwięcej z każdej wspólnie spędzonej chwili z przyjaciółką wiedząc, że po śmierci taty ,to właśnie on przejmie wszystkie jego interesy. Te legalne i te nielegalne. A wtedy zmieni się w chłodnego i cynicznego egoistę.
Następnego dnia Hugo wezwał syna do gabinetu.
-Jim, wiem o twojej przyjaźni z Clarą Watson.
Chłopak zacisnął dłonie na oparciu fotela. Dreszcz przeszedł przez jego ciało. Nie raz widział co ojciec robił z nieposłusznymi pracownikami.
-Ja...to moja wina...chciałem z kimś się porozmawiać...
Pan Moriarty podniósł dłoń, by syn zamilkł.
-Posłuchaj mnie uważnie. Fakt, zabroniłem ci kontaktów z kimkolwiek z rodziny Watsonów, ale jesteś dzieckiem , więc jestem cię w stanie zrozumieć. W związku z tym mam dla ciebie bardzo ważne zadanie. Dowiedziałem się, że Clara nie jest biologiczną córką Melisy i Josha Watsonów. To jeszcze nie jest najgorsze. Dzisiaj rano otrzymałem wiadomość, że twoja przyjaciółka została porwana.
-Co?! -krzyknął Jim zrywając się z miejsca. Nie mógł w to uwierzyć. Jego biedna Clara uprowadzona.
-Jej biologiczni rodzice nie żyją.
-Trzeba szybko coś zrobić, oni mogą być niebezpieczni - chłopak rzucił się do drzwi, jednak zatrzymał go ojciec.
-Spokojnie, mam plan . Ty musisz tylko zabrać dziewczynę do nas, a ja zajmę się tymi porywaczami. - powiedział Pan Moriarty , a syn widząc ten wzrok , wiedział , że ojciec nie odpuści.


Dwa dni później
-Nie mogę w to uwierzyć!
Dziewczyna chodziła w tą i z powrotem po jego pokoju. Wczoraj przyjaciel wszystko jej opowiedział, a ona bez chwili namysłu , spakowała rzeczy i przeprowadziła się do dworu Moriartych. O dziwo , właściciel przyjął ją z uśmiechem na ustach mówiąc , że ma czuć się jak we własnym domu. Sam Jim był zdziwiony jego zachowaniem, ale w sumie dzięki niemu jego przyjaciółka żyje. W pewnym sensie był wdzięczny tacie, jednak i tak nigdy mu tego nie powie. Ale to miłe uczucie móc polegać na rodzicu.
-Tutaj jesteś bezpieczna, nic ci ze mną nie grozi- szepnął jej do ucha tuląc do siebie. Od dawna poczuli do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń ,ale żadne z nich się nie przyznało.
-Jimmy... nawet nie wiem jak ci dziękować...nie wiem co powiedzieć..
-A ja wiem-chwycił jej podbródek unosząc do góry. Zgarnął kosmyki jej czekoladowych włosów z czoła zakładając za ucho. Dotknął swoim czołem jej , zmniejszając odległość do minimum. Dziewczyna wplotła palce w jego ciemne włosy a on tuż przy jej ustach wyszeptał:
-Kocham cię. Tak bardzo cię kocham.
Dziewczyna ze łzami w oczach wpiła się w jego miękkie usta. Jim przyciągnął ją do siebie błądząc palcami po jej nagich już plecach. Temperatura w pomieszczeniu niebezpiecznie wzrosła. Pocałunki stały się bardziej zachłanne, wręcz zwierzęce. Chłopak ułożył dziewczynę delikatnie na łóżku sunąc dłonią wzdłuż jej uda.Obsypywał jej szyję pocałunkami, uśmiechając się słysząc coraz to głośniejsze jęki. Od dawna o tym marzył , ale nigdy nie sądził ,że się ziiści. Dziewczynie brakowało już tchu, nie panowała nad palcami wbijającymi się w jego plecy, włosy. Chciała go teraz, tu i teraz.
-Jimmy...pragnę cię...
Te słowa były dla niego jak rozkaz. Nie panował już nad sobą. Zdarł z niej ubrania ,swoich już dawno się pozbył. Przez chwilę zawahał się , jednak widząc w jej oczach pożądanie, delikatnie pocałował ją w TO miejsce.Clara wzięła głęboki oddech , czując falę rozkoszy rozchodzącą się po jej ciele. Chwilę później chłopak już był w niej. Wiedziała, że będzie bolało, jednak rozkosz zdominowała ból. Było to coś pięknego. Być z nim tak blisko. Za każdym razem ,gdy ktoś wspominał o miłości widziała jego. Jej Jima.
-Jesteś taka piękna.
Chłopak wpatrywał się w dziewczynę gdy cali spoceni i zdyszani leżeli na kocu na podłodze. Clara zaśmiała się słodko , a on pragnął już zawsze widzieć jej radosną twarz. Już dawno obiecał sobie, że nie pozwoli ,by ktokolwiek ją skrzywdził.
-Jestem zwyczajna-oznajmiła rysując wzorki na jego nagim torsie.
-Dla mnie jesteś wyjątkowa i nadzwyczajna-ucałował jej dłoń po czym splótł ze swoją. Dziewczyna przegryzła wargę na co chłopak przeturlał ich tak, że ona leżała pod nim.
-Ile razy już ci mówiłem. Nie rób tak! Wiesz jak to na mnie działa.
Dziewczyna zamrugała zalotnie po czym powtórzyła gest.
-Proszę przygotować się na karę.
-Jaką , panie Jim Moriarty ?- zapytała figlarnie.
-Zaraz sama zobaczysz.
I tak , przez całe popołudnie słychać było śmiechy i jęki dochodzące z pokoju na górze.


Kilka dni później
Młodzi zakochani spędzali miły wieczór w ogrodzie. Sprzątaczki i kamerdyner jeszcze nigdy nie widzieli Jima tak szczęśliwego. Odkąd dziewczyna pojawiła się we dworze , atmosfera nie była już tak napięta jak to zawsze było. Hugo Moriarty po intensywnie spędzonym dniu w pracy, zadowolony wracał do domu. Gdy przekroczył bramę ogrodu dostrzegł swojego syna całującego te dziewczynę. Nie chcąc pokazywać swojej złości zawołał pierworodnego do pokoju.
-Coś się stało? -zapytał Jim
-Jeszcze się pytasz?! Podobno to tylko twoja przyjaciółka, a ty całujesz się jakby była kimś ważnym.
-Bo jest! Kocham ją!
-Pff..Widać ciebie też omamiła, podła wywłoka!
-Jak ty w ogóle śmiesz ją tak nazywać?!?! -wrzeszczał chłopak czując gotującą się krew w żyłach.
-A co, miło się spędzało czas w pokoiku...tak romantycznie, ciekawe dlaczego u mnie w gabinecie też się pojawiła!
-Nie wierzę ci, nie możesz dopuścić myśli, że jestem szczęśliwy!
-Taa, a co powiesz na znamię w kształcie księżyca pod prawą łopatką. Wymyśliłem sobie ?!
Po tych słowach syn nie wytrzymał i wymierzył ojcu sierpowy w polik. Stary Moriarty z łoskotem upadł na podłogę. Nagle do pomieszczenia wbiegła przerażona krzykami Clara.
-Co ty robisz?!
Jim chwycił ją mocno za łokieć.
-Ja? A może ty powiedz co robiłaś u niego w gabinecie?!
Dziewczyna z przerażeniem patrzyła na ukochanego. Właśnie tego się obawiała. Że Jim stanie się Moriartym z krwi i kości.
-O czym ty mówisz? W życiu nie byłam u twojego ojca w gabinecie! Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć!
Wyrwała mu się i wybiegła z domu.Przekraczając mury dworu rzuciła się pędem w stronę polany.Biegła ile sił w nogach nie zważając na łzy płynące po polikach. Miała nadzieję, że Jim w końcu uwolni się od wpływu ojca. Wiedziała, że jest inny. Znała jego prawdziwą naturę, którą ukrywał przed wszystkimi. Zatrzymała się na brzegu jeziora opadając na kolana gorzko płacząc. Tylko to jej pozostało. Rodzice nie są jej rodzicami, ukochany myśli ,że przespała się z jego ojcem.
-Nie odchodź ! -krzyknął chłopak chwytając ją za ramiona i przyciskając mocno do siebie.
-Przepraszam, za to co powiedziałem....za wszystko-wyszeptał.
-O czym ty mówisz?
Nagle ziemia za trzęsła się, a nad jej dawnym domem pojawiły się kłęby dymu. Słychać było tylko dźwięk tłuczonego szkła. Dziewczyna osunęła się na ziemię dusząc się swoim krzykiem. To właśnie dzisiaj był wielki coroczny zjazd rodzinny Watsonów. To właśnie dzisiaj wszyscy zginęli.


Dwa lata później
Stała oparta o balustradę na wielkim jachcie.Morska bryza rozwiewała jej ciemne włosy. Czy była szczęśliwa? Miała wszystko czego kobieta może zapragnąć. Własny jacht, pieniądze, pięknego narzeczonego.Ale przypomniała sobie dzień , w którym powiedział , że jest nadzwyczajna. Chyba o tym zapomniał. Pomimo tych wszystkich wygód, czuła się dziwnie. Parę dni po śmierci rodziny Watsonów, ojciec Jima, Hugo Moriarty zmarł wskutek zawału serca. Clara wspierała chłopaka, który chwilę później stał się najważniejszym człowiekiem na świecie. Miała cichą nadzieję, że nadal pozostanie jej Jimmym. Niestety teraz był tylko Jimem Moriartym, właścicielem połowy nieruchomości w Londynie i kilku klubów o wątpliwej reputacji. W takim właśnie miejscu pracowała. Miała u niego dług. W końcu ją uratował od porywaczy. Czasami miewała myśli, że chyba tam u rzekomych porywaczy byłoby jej lepiej. Nie zdążyła z nimi nawet porozmawiać, dowiedzieć się jak to dokładnie było. Ale już za późno. Czasu nie można cofnąć. Najbardziej żal jej było innych członków rodziny. Ciocia Martha zawsze była taka miła dla niej i piekła najlepsze ciasteczka pod słońcem. Mogła się cieszyć tylko z tego, że Johna nie było wtedy w Londynie.Miał ćwiczenia przygotowawcze do misji w Afganistanie. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, dlatego nie pojawiła się na pogrzebie. Jak miała z nim rozmawiać skoro w pewnym sensie przyczyniła się do jego tragedii.
-Szampan dla mojej pięknej kobiety.-zaćwierkał Jim podchodząc do niej z kieliszkiem.
-Dziękuję, kochanie-uśmiechnęła się i jednym haustem opróżniła zawartość.
-Czyżby ciężki dzień?-zapytał bez głupkowatego tonu jakby znowu na małą chwilę był dawnym Jimmym.
-Można tak powiedzieć, wiesz, w klubie mieli dzisiaj dużo energii na figle.
-Spokojnie , pamiętaj ,że w każdej chwili możesz po prostu wyjść i zrobić sobie wolne.-położył dłoń na jej ramieniu.Tak dawno jej nie dotykał w ten sposób. Tak delikatny i intymny, nie na pokaz.
-Szefie! Dzwonią z Portugalii. Cel namierzony.-krzyknął Sebastian Moran, jeden z jego najlepszych pracowników.
Jim uśmiechnął się chytrze.
-Przepraszam cię na chwilę skarbie, interesy wzywają.-pocałował ją w policzek i ruszył za Sebastianem. Przez przypadek zostawił swoją komórkę na balustradzie. Dziewczyna nie mogła się oprzeć i zaczęła przeglądać wiadomości. O dziwo, z ojcem miał ich najwięcej.

Watsonowie spieprzyli sprawę. Musimy się ich pozbyć. Tata 21:28
Pozbyć? To twoi najlepsi i najwierniejsi ludzie!
Trudno, znajdę innych. Jeśli zależy ci na Clarze, weź ją do nas. Tata 21:30


Dziewczyna pociągnęła nosem. Myślała, modliła się, żeby sprawcą wybuchu był tylko Hugo, a nie jego syn. Nie chciała , żeby Jim miał krew na rękach. W sumie po tych dwóch latach, domyślała się, że jego interesy nawet w połowie nie są legalne jeśli w ogóle są. Odłożyła telefon na miejsce i przyglądała zachodzącemu słońcu.

Kochała Jimmiego, a nie człowieka jakim się stał. Długo biła się z myślami ,ale ostatecznie zdecydowała, że ucieknie i pokaże mu, że nie jest tylko ładną buzią , którą można do wszystkiego wykorzystać. Pozbierała wszelkie ślady jej obecności na jachcie i w pierwszym lepszym porcie , znalazła lotnisko i pierwszym lepszym samolotem poleciała do Portugalii. Oczywiście z nowym kolorem włosów i dokumentami. Od teraz jest blondynką i nazywa się Beth Connely.


Po wylądowaniu w Lisbonie, wsiadła do taksówki kierując się do kawiarni "Amore" . Tam właśnie pracował jeden z dawnych współpracowników Jima. Dzięki niemu zaczęła odzyskiwać wiarę w ludzi. Mężczyzna po jej telefonie zaoferował swoją pomoc, załatwił wszelkie dokumenty, nową tożsamość. Chciał zemścić się na Moriartym , który zniszczył całe jego życie. Dziewczyna wchodząc do lokalu poczuła wspaniały zapach lawendy. Dopiero po chwili zauważyła, że pełne kosze tych kwiatów stoją w każdyym kącie.
-No, no , Imir, muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem.-powiedziała dziewczyna opierając się o długi, mahoniowy stół.
Imir zaśmiał się , wycierając kieliszki.
-Cieszę się, że ci się podoba. To z myślą o tobie. -mrugnął do niej zalotnie.
-Flirciarz z ciebie, kochany. Mam powiedzieć Amirze?-zażartowała.
-Chyba nie zdradzisz jej naszego sekretu.. Haha, ale przejdźmy do rzeczy. Kontaktowałaś się z nim od wyjazdu?
-Nie. On dzwonił, ale ja potem zmieniłam numer. A czemu pytasz? -spojrzała na niego zdziwiona.
Mężczyzna wyciągnął spod lady zżółkniałą teczkę.
-Chciałem ci powiedzieć wcześniej, ale myślałem , że ten śmieć będzie odważniejszy. Po śmierci ojca, Jim przeglądał wszelkie dokumenty w jego gabinecie. Ta teczka była schowana w sejfie.
Dziewczyna przejrzała zawartość. Były to zdjęcia Melisy i Josha , oraz całej rodziny Watsonów.
-Ale po co jego ojcu ich zdjęcia?! I to w sejfie?!
-No właśnie!-zawtórował Imir- Tak mnie to zaciekawiło, że sam zacząłem ukradkiem przeglądać papiery i znalazłem to.
Podał dziewczynie foliówke z jej aktem urodzenia.I aby uprzedzić jej pytanie od razu wskazał na rubrykę "Rodzice".
Dziewczynie zaschło w gardle, Łzy same zaczęły płynąc po jej polikach. Nie mogła wykrztusić z siebie żadnego słowa.
-Przykro mi.-dodał Amir trzymając ją za rękę.
-Ale...to by znaczyło...że Melisa i Josh to moi wujkowie, a ciocia Martha to moja mama! Czyli oni wcale mnie nie porwali! To było jedno ,wielkie kłamstwo!
Zakryła twarz dłońmi.Jak mogła być tak ślepa i naiwna."Kocham cię". Te słowa nic nie znaczą! Pomógł ojcu zemścić się na JEJ rodzicach! O Boże! Zabiła własnych rodziców!!
Imir przytulił ją mocno.Współczuł dziewczynie całej tej sytuacji. Teraz przynajmniej dziewczyna wie, kim tak naprawdę jest Jim Moriarty.
-Czyli, John to mój brat!


Wieczorem siedziała w kącie przy stoliku bawiąc się widelcem.Nie miała ochoty jeść, spać, żyć. Łzy przez cały czas szkliły jej się w oczach. Przez swoją głupotę zabiła tyle ludzi, tyle dobrych ludzi. Swoją mamę ..tatę...Byli kochanymi ludźmi...Próbowali ją chronić. Teraz wszystko zaczęło się układać. W trakcie "pracy" dla Jima dowiedziała się, że Martha i Henry Watson (jej biologiczni rodzice) byli wieloletnimi współpracownikami Hugo Moriartego. Niestety podczas jednej akcji narazili się mu, po czym zostali dotkliwie pobici. A, że umowy z tym człowiekiem nie można od tak po prostu zerwać, nie mając wyboru, pracowali dalej. Chroniąc Johna wysyłali go do dziadków daleko na północ, gdzie chodził do szkoły. Martha bojąc się o bezpieczeństwo swojego kolejnego dziecka ,oddała je swojej siostrze. Widocznie Moriarty dowiedział się o tym, a potem wykorzystał. Z zamyślenia wyrwał ją pewien mężczyzna.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale wydaję mi się, że mamy ze sobą wiele wspólnego.
-Kim pan jest?
-Nazywam się Mycroft Holmes i pragnę śmierci Jima Moriartego.

3 komentarze:

  1. Boskie jak zawsze <3 kiedy mozemy sie spodziewac kolejnej czesci?

    OdpowiedzUsuń
  2. coraz bardziej mi się podoba Twoje opowiadanie :)

    PS. Jednak wróciłam szybciej :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widzę :) Cudownie , juz wchodze na bloga (swoją drogą robię to codziennie) :) Pozdrawiam.

      Usuń