Witam ponownie.Wiem,wiem pewnie teraz mówicie:Jejku jak szybko?! Czy coś się stało? Nie,nie wszystko w porządku.Po prostu jak już mam wenę to wykorzystuję ją na maksa.Dlatego kolejna część ABC przed wami.(jeśli chodzi o opowiadanie to spokojnie już niedługo,muszę tylko coś przemyśleć)
Czaszka.Takie proste,zwykłe słowo.Ehh..zależy jak dla kogo bo akurat dla mnie ma ono ogromne znaczenie.Całe moje dzieciństwo czaszkę kojarzyłam z piratami.Chyba już wiem dlaczego...

Czaszka-symbol końca,śmierci czy jak w tym przypadku osamotnienia.Sherlock jak każdy człowiek potrzebuje drugiej osoby z którą będzie mógł porozmawiać,podzielić się swoimi spostrzeżeniami..Detektyw z natury lubi być obserwowany.Na początku był Mycroft,starszy brat który mu imponował swą mądrością i ogładą.Rozumieli się bez słów...a potem Mycroft wyjechał na studia i zostawił Sherlocka samego wśród ludzi którzy go nie rozumieją.Poczuł się niekochany,porzucony przez osobę którą kochał najbardziej.Znajomi w jego wieku nic nie rozumieli,byli ślepi nie potrafili patrzeć.Jedynie czaszka zdawała się go słuchać, i co ważne nie wyzywała od świrów i popaprańców więc była idealnym przyjacielem.Całą swą uwagę skupiała na Sherlocku,nie zaśmiecała myśli jakimiś codziennymi błahymi sprawami.Była zbyt zajęta obserwowaniem Sherlocka.Niestety nawet ona nie pomogła na samotność.To prawda że Sherlock dużo ze sobą rozmawiał,ale ileż można.Potrzebna jest mu osoba która mu doradzi,podpowie albo po prostu przy nim będzie.
I wtedy pojawił się ON:

Zmienił wszystko.Wywrócił świat detektywa do góry nogami.Pojawił się w idealnym momencie.Sherlock rozgryzł go już na samym początku.Choć nie mógł oderwać spojrzenia od tych pięknych oczu...Ok stop za daleko...A więc Sherlock proponuje mu mieszkanie i z prędkością światła opuszcza laboratorium modląc się:Proszę oby on przyszedł,błagam żeby przyszedł...I jest.Jego modlitwy zostały wysłuchane.John Watson pojawia się na Baker Street.Na początku troszkę zdezorientowany,ale najważniejsze że jest.Potem pojawia się czwarte samobójstwo,detektyw zostawia Johna mówiąc że może czuć się jak u siebie w domu bo od dziś to będzie twój dom i wychodzi.Jednak na schodach zatrzymuje się na chwilę...a jeśli on wyjdzie i nie wróci,stwierdzi że jestem świrem i zniknie...o nie ..na to nie pozwolę...Wtedy to Holmes wraca na górę,emanuje swą boskością,a kiedy słyszy że John pragnie więcej w jego oczach błyszczą małe iskierki zadowolenia.Czaszka nie będzie już nigdy potrzebna.....Jednakże później Watson zaczyna umawiać się na randki...a przecież miał być tylko z Sherlockiem....To oczywiste,że detektyw jest zazdrosny.Jest wściekły ,nic dziwnego,że strzelał w ścianie..to wcale nie była nuda...tu chodziło o Johna..o jego Johna która jakaś młoda kobieta będzie chciała mu go odebrać...O nie,za żadne skarby.Dlatego Sherlock pojawia się na randce przyjaciela(zbiegiem okoliczności było śledztwo). Cieszy się,że ludzie mówią o nich.Być może wtedy John przejrzy na oczy i zobaczy co się dzieje..
Następnie pojawia się Irene.
\
Piękna,inteligentna kobieta zagadka.Sherlock pozwala jej na wtargnięcie do jego życia,być może na złość Johnowi,być może chce mu pokazać że on także ma prawo do spotykania się z innymi,też nie będzie wracał na noc jak John...(naprawdę jak dzieci,..jak dzieci).A John w tej sytuacji po prostu pokazuje swoje prawdziwe oblicze..<3
Kocham zazdrosnego Johna <3
Okazuje się,że Irene nie żyje.John jest szczęśliwy,on wręcz skacze z radości a dowodzi temu ta scena:
On taki nie jest....Taa jasne chcesz odwrócić uwagę Mycrofta..widzę to w twoich oczach <3
Skoro jesteś zazdrosny, wściekłeś się kiedy Irene się pojawiła to po jakiego grzyba czekałeś tak długo aż..
Musiałeś tyle czekać..i co teraz już mu nie możesz powiedzieć.Zostało ci wpatrywanie się w jego grób.A mogłeś mu powiedzieć,dać jakikolwiek znak ..to przecież Sherlock zrozumiałby od razu...niestety zostało ci tylko to..
To dlatego się przeprowadziłeś, prawda? Nie zniósłbyś widoku pustego fotela..oraz tego że mu nie powiedziałeś..Dwa lata męczyłeś się z poczuciem winy, z samotnością.Potem pojawiła się Mary.Polubiłeś ją bo nie zadawała pytań..nie wracała do przeszłości(sama swoją ukrywała).Być może jej nie kochałeś..ty się do nie przywiązałeś ..bo sam opadałeś na dno..tylko że nie wyciągnęła cię z wody..przytrzymywała żebyś się nie utopił..ale ty dalej dryfowałeś...Możliwe że zdecydowałeś się spędzić z nią resztę życia bo nie miałeś innego wyboru.Nie chciałeś być sam , a ona była po prostu wygodna...Nie chcę tutaj mówić że jesteś dupkiem bez serca...ty po prostu potrzebujesz osoby do życia...ale Sherlocka potrzebujesz do szczęścia.
Los jednak dał ci kolejną szansę..
Byłeś wściekły,ale nie na niego na siebie.Znaczy na niego też bo kazał ci czekać całe dwa lata.Ale on dał ci tym przysługę..miałeś sporo czasu by wszystko przemyśleć i już wiesz że kochasz Sherlocka.Tylko,że teraz jest Mary,która cię kocha.I byłeś w trakcie oświadczyn...Dość niezręczna sytuacja.Więc udając wielce oburzonego..odsuwasz się od Sherlock...choć powiem ci w ogóle ci to nie wychodzi..jesteś marnym kłamcą wiesz John.Nie dałeś rady oszukiwać samego siebie.Wracasz na Baker Street..
Szczęśliwy,siadasz w swoim fotelu.Wszystko jest jak dawniej znów razem rozwiązujecie zagadki.O mało nie giniecie przez bombę.Ale to jest to co kochasz.Uwielbiasz ryzyko,niebezpieczne sytuacje.Potem wracasz to rzeczywistości do Mary z którą planujesz ślub...Słuchasz ze łzami w oczach przemowy Sherlocka..nie masz pojęcia co masz ze sobą zrobić więc go obejmujesz choć gdyby nie ludzie wokoło rzuciłbyś się na niego czyż nie?
A potem jeszcze to..:
Jesteś przerażony,znów nie masz pojęcia co robić.Dziecko..to obowiązek na całe życie.Oczywiście kochasz je i Mary,ale zdajesz sobie sprawę że to koniec pewnego etapu życia.Koniec pościgów,niebezpiecznych przestępców.Teraz będziesz ojcem i musisz być jak najlepszym...Nawet jeśli serce woła w innym kierunku.
Dziecko,szpital,obowiązki.To wszystko cię przytłacza.Nie zadzwonisz do Sherlocka bo wiesz że to tylko pogorszy sprawę..i ty będziesz się źle czuł i Sherlock.Chcesz wpaść w wir pracy,żeby nie myśleć o niczym innym.Chcesz być zajęty.I jeden dzwonek do drzwi wszystko zmienia,nawet jeśli nie jesteś tego świadom.


Znów niebezpieczna sytuacja ,jakiś psychol..jakiś nożyk..oczywiście to tylko cię motywuje powalasz gościa..biegniesz na górę..a tam nie kto inny jak Sherlock.W dziupli narkotykowej...Jesteś wściekły ale i troszkę cieszysz sie ponieważ to jest dobry pretekst by spędzać z Sherlockiem więcej czasu.Musisz mu POMÓC.Nie możesz go teraz zostawić,on cię potrzebuje.Przy tobie nie będzie tak się zachowywał.Jedziesz z nim na Baker Street,chcesz z nim porozmawiać,oczywiście nawrzeszczeć za to co robi.Kiedy słyszysz że Sherlock cię zwerbował uśmiechasz tak słodko,że kolana miękną.Jaki jesteś szczęśliwy..już nie możesz się doczekać kolejnej mrożącej w żyłach akcji gdzie ciśnienie skacze niebezpiecznie do góry ,gdy adrenalina rozpływa się po całym ciele i nagle..
Aaa....yyy...uhm...nie masz pojęcia jak na to zareagować.Jesteś zły,zazdrosny,wściekły na siebie, stoisz jak wryty ,tysiące myśli przelatuje przez twoją głowę.Serce wali ci jak oszalałe.A do tego jeszcze to :
Twoja reakcja mówi wszystko.O nie ,nie na pewno tak nie będzie.Ty nie będziesz z nią,bo ci na to nie pozwolę,będziesz ze mną czy tego chcesz czy nie...może nie dosłownie to powiedziałeś ale pewnie tak pomyślałeś więc zabrałeś się do roboty cel:zniszczenie Janine. Na szczęście twoje wnioski były pochopne gdyż:
Okey,..oddychasz głęboko.Sytuacja opanowana.Sherlock nikogo nie ma jest dobrze.Ale niestety masz pecha gdyż nigdy nie może być za dobrze.Sherlock zostaje postrzelony,ty o mało nie schodzisz na zawał widząc go nieprzytomnego..jedziesz z nim do szpitala..stoisz pod ściana,..chodzisz wokoło..Sherlock żyje..kamień z serca a potem..detektyw znika..podejrzewasz że wie kto do niego strzelał a widząc to :
Też już wiesz.Mary osoba która nosi dziecko okazuje się być prawie morderczynią twojego przyjaciela/ukochanego.Chciałbyś zapaść się pod ziemię.Nie dość,że nie powiedziałeś mu co do niego czułeś po czym skoczył to do tego twoja żona chciała go zabić.No po prostu cudownie.Nie panujesz nad sobą.Jesteś rozdarty.Myślisz o tym że znów mógłbyś być z Sherlockiem,mógłbyś nigdy nie wybaczyć Mary.Stoisz przed Sherlockiem zadając pytania na które znasz odpowiedź.
To spojrzenie miażdży cię od środka.Bo wybrałeś ją a nie mnie..bo nic mi nie powiedziałeś...bo źle wybrałeś..
Oczywiście zdajesz sobie sprawę że to twoja wina.Uderzasz w krzesło bo ty nie pytasz ty stwierdzasz.Popełniłem błąd...jedna zła decyzja...niezdecydowanie..zawahanie..to wszystko wpłynęło na całe twoje życie.Każdy kolejny czyn tylko tylko pogorszy sytuację..niestety może być jeszcze gorzej
Zobacz co zrobiłeś..Sherlock zabił człowieka. Pamiętasz co powiedział Mycroft:
"He could be making of my brother or make him worse than ever".
I widzisz miał rację.Sherlock zabił dla ciebie,a właściwie dla twojej żony której i tak nie kochasz.Po prostu wspaniale.Sherlock staje się twoim bohaterem ale także plamą na sumieniu.To przez ciebie musi wyjechać,opuścić Londyn który tak kocha.Opuścić przyjaciół i ciebie John.Osobę którą kocha.Przy samolocie żegnacie się,on wmawia że wszystko będzie dobrze jednocześnie mówiąc że widzicie się ostatni raz.Jak się wtedy czułeś? Gdy usłyszałeś ostatni raz.Ostatni raz masz szanse spojrzeć mu w oczy,uśmiechnąć się do niego,dotknąć jego polika,ujrzeć jego wspaniały uśmiech.Czujesz się okropnie,prawda? Bo zdajesz sobie sprawę,że Sherlock wybrał właśnie ciebie, mógł wybrać tysiące innych osób ale wybrał ciebie byś zastąpił czaszkę.Udało ci się?
Wow.Zaczęłam od czaszki rozwinęłam się na temat miłości Johna i skończyłam na czaszce,czyli robota wykonana.Heh...a może zrobię to samo tylko że ze strony Sherlocka?....Time,time I need time :)