niedziela, 8 listopada 2015

A jak Anderson

A więc zaczynamy . Sherlockowe ABC rusza. Być może na waszych twarzach pojawiło się lekkie zdziwienie.Anderson?? Wiem mogłam wybrać wiele innych rzeczy jednak uwierzcie mi pierwszą myślą był właśnie Anderson. Przygotowując ten post zdałam sobie sprawę że nie potrafię jednoznacznie ocenić tej postaci,gdyż ma ona w sobie tyle dobra co zła. Tak że : The game is on!

Przedstawiono nam Andersona no cóż ,bądźmy szczerzy :




Jako odrażającą,żałosną parodię patologa,który zdradza swoją żonę bez żadnych skrupułów.Niestety stawia go to w złym świetle.Ale ponieważ jestem osobą którą w najgorszym człowieku szuka odrobiny dobra tutaj także głęboko pogrzebałam i oto do czego doszłam.

Anderson to cierpiąca dusza ukryta w cieniu Sherlocka.

Już,już wyjaśniam. Sherlock wiadomo znany jest ze swoich nieludzkich aż wręcz odpychająych zachowań jednak jest jedynym na świecie detektywem konsultantem i do tego cholernie dobrym.Tak dobrym że usuwa w cień wszystkich innych policjantów.Policjantów którzy czują się niespełneni.I taką właśnie osobą jest Anderson. Cokolwiek by nie powiedział czy zrobił i tak Sherlock będzie lepszy i tak będzie o krok dalej.Być może Anderson poprzez  współpracę chciał  podpatrzeć jego metody,zrozumieć choć w małym stopniu jego umysł, jego tok myślenia.Ale Sherlock nigdy mu na to nie pozwolił. I znów był o krok dalej,wiedział wszystko a szczególnie to co Anderson chciał ukryć.Jedno spojrzenie i już wiedział co Anderson robił i z kim.Być może spotkanie z Sally nie tak miało wyglądać . Może poniosły go emocje. Wyzywany,obrażany w pracy a nawet po pracy...Donovan przyszła porozmawiać..być może pocieszyć i proszę...A Sherlock to wszystko wyciągnął..wstyd...zażenowanie...upokorzył go i to w obecności Johna którego jeszcze nie znał.Oczywiście że po czymś takim był wściekły kto by nie był.Dlatego nic dziwnego że go szczerze ,z całego serca nienawidził.Nic dziwnego że pojawił się podczas "nalotu" w"A Study in Pink".Chciał znależć cokolwiek,byle by cierpiał tak jak on.Niestety nie udało się.Dopiero wtedy:



Wreszcie..wszystko zaczęło się układać.Sherlock na pewno jest winny. Wszystkie dowody na to wskazują..pewnie sprawdził je kilka razy..ostatecznie nie mogło być inaczej.Zaślepiony zemstą za te wszystkie upokorzenia zrobił to co zrobił.Był szczęśliwy,przez ułamek sekundy był naprawdę szczęśliwy,ale tylko przez ułamek..a potem świr pofrunął z dachu,podobno nie było co zbierać...Był przerażony zdruzgotany,oczywiście chciał zemsty ale nie takiej ...on nie chciał jego śmierci ..śmierć to koniec wszystkiego..koniec Ery Sherlocka..tyle uratowanych żyć a przecież jeszcze więcej by uratował gdyby nie to...Anderson załamał się to mało powiedziane...Według mnie nie przejął się utratą pracy ale Jego śmiercią bo to była Jego wina.Jego cholerna zemsta doprowadziła do tego wszystkiego.Dwa lata...cholerne dwa lata widział Lestrade'a przygnębionego i Johna-jego szczególnie rzadko ale przecież stracił przyjaciela, najbliższą osobę, przez Niego.Te dwa lata były dla niego(Andersona) męczarnią własnych myśli.Teraz to on upokarzał i wyzywał siebie chociaż błagał by znów mógł to usłyszeć od Sherlocka.Tak bardzo błagał.I potem go olśniło.Żółta żarówka zalśniła nad jego głową.

Przecież to SHERLOCK.Ten sam NIEŚMIERTELNY Sherlock który pokona wszystko.Nie mógł zginąć.Nie...to na pewno plan.Przecież on zawsze ma plan.Oczywiście John nic nie wie..Lestrade pewnie też...Mycroft i Molly oni na pewno wiedzą...ciało..dokumentacja...pogrzeb...na pewno.I tak narodził się nowy Anderson który WIERZY w Sherlocka.







Wierzył w Sherlocka.Być może chciał w pewnym sensie pokazać sobie że ma w sobie coś dobrego,że chce się zmienić , naprawić błędy przeszłości.No i proszę..



Był przeszczęśliwy.Wcale nie chciał żeby wszyscy o tym wiedzieli że ON wierzył,że się zmienił.Po prostu był szczęśliwy że teraz znowu wszystko będzie jak kiedyś.Brał pod uwagę że nie wróci do Scotland Yardu..ale tu chodziło o to że Sherlock wrócił i znów będzie ratował ludzi,wiele istnień ludzkich.Wszystko będzie dobrze.Powoli Londyn się odradza.Londyn wziął głęboki wdech i teraz może być spokojny.Bo detektyw powrócił.Anderson był dumny że miał możliwość poznania tak wspaniałego detektywa.A potem to:



Na Baker Street ponownie zawitał Anderson jednak inny,jakby odmieniony:



A dlatego gdyż to jest Anderson kóry ma zamiar chronić Sherlocka i nie pozwoli mu na "drugą" śmierć. O nie...nie.. Ten Anderson ochroni go przed tak beznadziejną śmiercią..Sherlock oczywiście kiedyś umrze ale bedzie to śmierć ze starości a nie przez narkotyki.Na to NOWY Anderson nie pozwoli. I tak kończę moje przemyślenia.Anderson to naprawdę niezwykła postać(jak każda w tym serialu) która próbuje się zmienić pokazać światu że posiada choć odrobinę człowieczeństwa a nie jest obrzydliwym gnojkiem który doprowadził do śmierci BOHATERA.

1 komentarz:

  1. Jezu cudowne <3 Wiedziałam, że Anderson ma wyrzuty sumienia z tego powodu, że przez niego Sherlock się "zabił".Jednak nigdy nie zastanawiałam się głębiej nad tą postacią...A tu prosze...spisałaś się fenomenalnie :) Czekam na następne ABC o Sherlocku ^^

    OdpowiedzUsuń