środa, 27 stycznia 2016

Johnlock in Abominable Bride,czyli jak kwitnie miłość w XiX wieku jednocześnie w umyśle detektywa.

Kolejny post związany z odcinkiem specjalnym,który według mnie jest wspaniały i niepowtarzalny(jeszcze wiele razy wspomnę o tym odcinku przytaczając wspaniałe przymiotniki ale czekałam czekaliśmy 2 lata,więc chyba można <3 ).A więc w tymże wspaniałym( ;) ) odcinku nasze kochane trole pokazały nam tyle nowych scen pomiędzy doktorkiem a detektywem,że kolana miękną a serce momentalnie przyspiesza. Już sam początek przywołał miłe wspomnienia:


Nasz ukochany Mike znów połączył ścieżki głównych bohaterów,te same gesty i dialogi wytworzyły klimat w którym zapewne każdy powrócił do odcinka "A study in pink".Oczywiście zapoznał ich w kostnicy w której to Sherlock sprawdzał badał oraz tworzył siniaki na ciele trupa na co John:

"Wreszcie odpowiednia osoba dla mnie,w sensie jako współlokator oczywiście"
No i rozpoczęła się scena na którą po teaserze tak długo czekałam,ten zniewalający uśmiech Sherlocka wypowiadającego  jedną z moich ulubionych kwestii:


Och,czyż ten uśmiech nie powoduje że kolana zmieniają się w watę <3 Po takim spotkaniu latałabym za nim wszędzie ,nie odpuszczając.John właśnie to robił.Nawet będąc już mężem Mary nie opuścił przyjaciela i podróżował z nim w różne zakątki świata rozwiązując kolejne zagadki.Bo to jest to co John kocha,prawda?

Wracając do odcinka,nie jestem zdziwiona,że Mary wpadła na Baker Street w swoim stylu chcąc by John ją zauważył.Nawet to zrobił,ale przez chwilę.Później przyszedł inspektor Lestrade który rozpoczął kolejna uroczą scenę miedzy Holmesem a Watsonem.
W:Ah-ah-ah-ah-ah,Holmes?You have misdiagnosed.
H(smiling):Then correct me,Doctor.
W:He didnt want a drink...he needed one.He is not embarrasses;he is afraid.
H:My Boswell is learning.They do grow up so fast. 
I całą tę wymianę zdań obserwowała z uśmiechem Mary siedząc obok. O matko,zaczęli okazywać uczucia w większym gronie.Awwwww aż naszła mnie myśl (kiedy już wiedziałam że to wszystko jest w w umyśle Holmesa),że Sherlock chcę by inny wiedzieli o nich,nie chcę tego ukrywać wręcz przeciwnie.Więc kwestię My Boswell is learning( mój kompan się uczy) zmieniłabym na My detective is learning. Po wysłuchaniu historii inspektora Sherlock gwałtownie wstaje ,wkłada płaszcz i woła przyjaciela by razem udali się do kostnicy.A John żegnając Mary słowami:Będziemy głodni biegnie za współlokatorem.Chyba nie powinnam ale takie lekceważenie Mary podobało mi się(fanów Mary przepraszam).Następnie scena w kostnicy gdy Molly Hooper żartuje: Och,nie jest taki spostrzegawczy kiedy tatuś wyszedł. Zachichotałam tutaj :) Dochodzimy do sceny która wywołała dreszcze na moim ciele ale w między czasie moment który idealnie pokazuje nam,że John nadal i już do końca życia będzie żołnierzem.


Scena rozmowy między Holmesem i Watsonem sprawiła że banan nie schodził z mojej twarzy.Miny Ich dwójki,spojrzenia,westchnięcia i nerwowe gesty to wszystko działo się w małej szopie niedaleko domu.Ach jak romantycznie.John próbuje dowiedzieć się dlaczego przyjaciel jest sam i nie chcę nikogo bliżej do siebie dopuścić.Według mnie to pułapka w którą doktorek chce złapać przyjaciela.Zapędzić w kozi róg zmuszając by ten wreszcie TO powiedział.Jak widzimy nie układa mu się z Mary więc nie było by problemu przenieść żeby z powrotem na Baker Street.A skoro jak wiemy jest to również umysł Sherlocka,mam wrażenie,że detektyw pragnie usłyszeć TO od Johna,by ten w końcu wydusił te dwa piękne słowa.
W:No...musisz mieć rządzę
H:Och,Watson <3 
Gdybym to ja pisała scenariusz dodałabym H:Och,Watson wiesz przy kim czuję rządzę <3 <3 <3
Później dotknięcie ramienia detektywa, spojrzenia,chronienie Johna i kazanie mu zostać przy oknie <3 Awww <3  Następnie ta oto scena :

 Jeszcze zapomniałam o samolocie,kiedy Mary zauważa że Sherlock czytał blog Johna ,wracając wspomnieniami do ich pierwszego spotkania.No i lista która działa na Johna jak zapalniczka.Wierzył,że przyjaciel wpada w jakiś trans a tutaj dowiaduje się takich rzeczy..
Scena przy wodospadzie według mnie jest wisienką na torcie dla fanów Johnlocka <3 

Słowa Moriartego krzyczy chyba każdy z nas bo są takie prawdziwe i oczywiste.
W: Impertinent.
H:Offensive.
W:Actually...would you mind?
H:Not at all
Tak to powinno wyglądać <3 
A tak na zakończenie coś zabawnego : 

wtorek, 26 stycznia 2016

Two brothers and one love VII

-Witaj kochana.
Pojawiła się u niego następnego dnia już bez Mary.Ale to tylko dlatego,że miała z nim lepszy kontakt niż reszta jego jak mówił najlepszej sieci.Usiadła w skórzanym fotelu zastanawiając się czy tutaj także pieprzył swoje klientki czy tylko na czarnej kanapie stojącej w kącie.Poprawiła i tak krótką spódniczkę biorąc kieliszek  whiskey.Mężczyzna zajął miejsce na przeciwko niej wbijając swoje lodowate spojrzenie.Jego wzrok spoczął na jej głębokim dekolcie zresztą jak zawsze.Jednak miała wiele szczęścia,ponieważ uważał się za człowieka z zasadami i ani razu w czasie ich długoletniej znajomości nie dotknął.Choć bardzo chciał.Obserwowała go sącząc drinka zastanawiając się jak to możliwe że jej chudziutki,skromny i zamknięty w sobie przyjaciel wyrósł na niebezpiecznego zabójce,który nawet nie mruga wymierzając kulkę bezbronnej ofierze.Nienawidziła go za to,że wprowadził ją do tego świata,jego świata,że zmienił ją w mordercę bez uczuć.Jej myśli wrzeszczały gdy się w nich pojawiał,ale nie mogła nic z tym zrobić.Innego życia nie miała i wiedziała że jest skazana na taki los.Nawet gdyby chciała, nic nie mogła zmienić."Kości zostały rzucone"-powtarzał w jej towarzystwie z powagą na twarzy.Kiedyś był inny,znała go od tej lepszej strony,której już dawno nie pokazywał i zdawała sobie sprawę że już nie pokaże.Czasem tylko gdy byli sami ściągał maskę i ukazywał się jej Jimmy,ten słodki Jimmy który uśmiechał się i droczył,śmiał i żartował.Niestety takie chwile zdarzało się rzadko,bardzo rzadko.Wspominając czuła spokój,lecz dzisiaj jak i każdego dnia odkąd zmusił ją do tej cholernej misji miała ochotę wbić mu nóż w plecy patrząc jak się wykrwawia.Byłaby do tego zdolna gdyby nie mała cząstka na samym dnie jej porąbanego serca,którego nie rozgryzła przez 25 lat beznadziejnego żywota.
-Skarbie,mam nadzieję,że nie jesteś zła za ten "gorący" incydent z twoim mieszkaniem.Wiesz jak go nie lubiłem-machnął ręką zakładając nogę na nogę.
-Teraz już wiem.
-Ale chyba rozumiesz dlaczego byłem zmuszony to zrobić?Ufam ci jak nikomu innemu jednak bardzo się niecierpliwie-zacisnął zęby wyciągając pistolet z szuflady-A ta sprawa ciągnie się za długo.
Patrzyła na broń niewzruszona.To na mnie nie działa.Zaplotła ręce na piersiach,lekko się uśmiechając.
-Kochany,już niedługo premier i królowa będą mi jeść z ręki,błagając o litość.A na tronie zasiądzie nasz nowy król.-podeszła do niego kładąc dłonie na ramionach delikatnie masując.-I wtedy Anglia a potem cały świat ci się pokłoni,tak jak zawsze chciałeś-pocałowała go w policzek obejmując.
-Hmm...cudowna perspektywa.Czyli owinęłaś sobie ich wokół palca-pociągnął ją na swoje kolana-Moja niegrzeczna dziewczynka!
Uśmiechnęła się dumnie kierując w stronę drzwi. Moriarty chwycił ją za ramię szepcząc prosto do ucha.
-W nagrodę idź pobaw się z moimi kolegami,wiesz że uwielbiają twoje ciało-poklepał ją po pupie i zamknął drzwi.Chwilę potem przełknęła głośno ślinę.Była pewna że obędzie się bez tego .Przeklęła pod nosem wchodząc do dusznego pokoju.Przy stole siedziała trójka umięśnionych łysych mężczyzn trzymając w rękach karty i piwo.Na jej widok rzucili wszystko,a najstarszy jednym ruchem objął ją w talii kładąc na stole.
-To jak skarbie, co nam dzisiaj pokażesz-warknął wodząc palcem po jej udzie.Pozostała dwójka zamknęła drzwi zrzucając ubrania.Weź się w garść,robiłaś to wiele razy.Ale nigdy z własnej woli.


-Jeszcze raz wielkie dzięki,Sherlock-powiedział inspektor zbiegając po schodach.Sprawa morderstwa młodego studenta rozwiązana.Okazało się ,że jego przyszła narzeczona widząc kwotę na koncie w banku postanowiła ją sobie przywłaszczyć.Zresztą robiła tak z każdym bogatym chłopcem śliniącym się na jej widok.Z pomocą swojej siostry bliźniaczki którą sprytnie ukrywała zabiły Josha,trując cyjankiem.Żadna kamera tego nie zarejestrowała a kobieta będąc w tym czasie w pokoju hotelowym miała niepodważalne alibi.Gdyby tylko schowała zdjęcie łudząco do siebie podobnej kobiety zanim detektyw wpadł do mieszkania które wynajmowała.Miłość to defekt chemiczny.To zdanie pojawiało się w jego myślach niemalże codziennie odkąd dowiedział się o bliskich relacjach brata z Beth.Nie miał pojęcia dlaczego tak bardzo się tym przejmował,czemu zaciskał dłonie gdy przekraczała próg salonu albo gdy odbierała telefon od niego. Wróć...doskonale wiedział dlaczego.Wtedy mocniej zaciskał pięści.Zapomnij..skasuj to...wyrzuć z głowy.Zrobiłby to już dawno temu,gdyby było takie proste.Niestety pałac pamięci stworzył osobny pokój specjalnie dla niej.Gromadził tam pytania bez odpowiedzi,a jej zbywanie słodkim uśmiechem nie pomagało.Pomyślał o rozmowie z Mycroftem,ale tylko prychnął chwytając skrzypce.Od pewnych wydarzeń z przeszłości nie rozmawiali dłużej niż 5 minut.I nawet wtedy Sherlock zmuszał swoje ciało by siedziało na miejscu,gdyż miało wielką ochotę rzucić się na starszego Holmesa.Smyczek delikatnie musnął struny instrumentu co go uspokoiło.Myśląc o szmaragdowych oczach,tylko w ciągu tygodnia stworzył 20 nowych utworów,tłumacząc swoje zachowanie nagłym pojawieniem się weny twórczej.I wcale nie kłamał.Ona była jego muzą,weną która być może nieświadomie zawładnęła całym ciałem detektywa.Niechcące trącenie ramieniem wywoływało w nim dosłownie bestię.Chował się w swojej skorupie,ostatnimi siłami nie zdradzając.Oparł głowę o skrzypce.Co ty mi zrobiłaś,jak to pokonać,czy jest lekarstwo.Pod wpływem nerwów ostro pociągnął smyczek z wściekłością rzucając instrument na kanapę.
-Wszystko w porządku?-zapytał John ściągając płaszcz.Gdy przyjaciel milczał co nie było niczym dziwnym schował skrzypce do futerału odkładając na miejsce.Usiadł w swoim fotelu,czekając w ciszy na kolejny ruch dawnego współlokatora.Ten dziesięć minut później zajął miejsce na przeciwko wbijając obojętne spojrzenie w rozpalony kominek.
-Rozmawiałem ostatnio z Beth-zagadał John-Boże,ile ona przeszła.Śmierć męża,ciągłe uciekanie przed mafią no i Moriarty na karku-zaśmiał się-Nie wierzę,że to mówię ale jestem wdzięczny twojemu bratu.Gdyby nie on,nie poznałbym kuzynki żywej.
Holmes wydał z siebie nerwowy pomruk.Ta jasne,chcę ją wykorzystać i tyle,jest mu potrzebna do wizerunku wspaniałomyślnego i kochającego człowieka,którym na pewno nie jest.
Watson potarł dłonie pochylając się w stronę przyjaciela.
-Ona jest szczęśliwa,Sherlock.
Co to pytanie ma znaczyć?Detektyw wbił w niego zdziwione spojrzenie.Czyżby John coś zauważył?A nawet jak to co z tego?Po co mu to mówi?I skąd wie że jest szczęśliwa?Jest po prostu dobrą aktorką i potrafi ukryć uczucia? A może rzeczywiście jest szczęśliwa a on kierowany zazdrością tego zauważa.Może rzeczywiście układa jej się z Mycroftem a on jak rozwydrzony bachor chce to zniszczyć.Nigdy(to pojęcie względne) nie był blisko z bratem,więc nie znał jego emocjonalnej strony.Zwłaszcza jeśli chodzi o miłość,ta kwestia w jego rodzinnym domu nie była poruszana.Być może dlatego że rodzice poznali się na imprezie i totalnie nawaleni spłodzili Mycrofta zarzekając się że nie chcę i nie będą mieli kolejnego dziecka.A siedem lat później dziwnym zbiegiem okoliczności pojawili się na kolejnej imprezie.Więc na rodziców nie było co liczyć,a wychowywał go Myc.Nic dziwnego że jestem socjopatą. Zdał sobie sprawę że gdy ta dwójka pojawiała się na Baker Street odwracał się do nich plecami grając nowy utwór.Nie dostrzegł tych wszystkich romantycznym gestów i zachowań.Jesteś idiotą. W odpowiedzi tylko prychnął i szybkim susem znalazł się przy mikroskopie.Nie chciał patrzeć na Johna,bo wie co by zobaczyć.Prawdę,która bolała.
-Nie rozumiem cie,jeśli naprawdę cię trafiło dlaczego nic nie zrobiłeś w tym kierunku.
-Jest twoją kuzynką.
-Nie miałbym nic przeciwko.
-Jestem socjopatą.
-Zapomniałeś o wysoko funkcyjnym.
-Nie mam uczuć.
-Przypominam ci że łączy nas przyjaźń.
-Do jasnej cholery poślubiłem pracę dotarło!!!
W tym samym momencie do pokoju weszli trzymając się za rękę Myc i Beth. Mężczyzna z szerokim uśmiechem od ucha do ucha,a kobieta z lekkimi rumieńcami.Sherlock poprawił marynarkę wracając do eksperymentu.John przewrócił oczami podchodząc i przyjaźnie ściskając dwójkę.
-Jeśli jesteście zajęci.....-zaczęła Beth jednak starszy Holmes objął ją w talii mówiąc:
-Wiesz,że musimy im to kiedyś powiedzieć.
-O co chodzi?-zmarszczył brwi Watson
-Lepiej dla ciebie Mycroft żeby w twoim jadłospisie było mniej cukru żebyś mógł dopiąć garnitur.W obecnym stanie wątpię czy to możliwe-rzucił kąśliwie detektyw.Jednak brat zaśmiał się głośno nic sobie z tego nie robiąc.Natomiast kobiecie nerwowo zadrżały wargi.
-Haloo!! Jestem tutaj ,a moje zdolności dedukcji nie są na takim poziomie jak wasze,więc...-dodał John wymachując rękami.
-Otóż...
-Pobieramy się-palnęła szybko Beth wypuszczając powietrze z płuc.
John stał jak wryty,po czym po paru sekundach objął mocno kuzynkę jednocześnie podając dłoń Mycroftowi. Cieszył się,że wreszcie dziewczyna stanęła na nogi i znalazła odpowiedniego kandydata na męża.Nagle Sherlock gwałtownie wstał i wbiegł na balkon odpalając papierosa.Jednocześnie do salonu wpadła pani Hudson z kieliszkami,Mary, a za nią Greg z butelką szampana.Wznieśli toast wlewając w siebie rozgrzewający trunek. Beth wyszeptała coś do narzeczonego,a gdy ten kiwnął głową chwyciła kieliszek i weszła na balkon.Podała mężczyźnie szampana nie odzywając się słowem. Stali w ciszy obserwując migoczące gwiazdy.Ta cisza była wspaniała.I pomimo że każde z nich tłumiło wewnętrzne rozdarcie,jednak na zewnątrz nic nie było widać.Byli genialnymi aktorami.
-Przyjdziesz na ślub?-mruknęła przełykając ostatni łyk alkoholu
-Nie-krótko odpowiedział chwytając barierkę
-A możesz chociaż udawać ,że się cieszysz-kontynuowała
-Nie.
-A zrobisz to dla mnie?
-Nie.
Po ostatnim słowie odwrócił się w jej stronę.Musnął palcami po jej poliku wywołując dreszcze na całym ciele.Westchnęła lekko poddając się pieszczocie.Delikatnie uniósł podbródek mięknąc na widok błyszczących szmaragdowych oczu.Odgarnął kosmyk jasnych włosów zakładając za ucho.
-Robisz to z własnej woli?
-Tak.
-Kochasz go?
-Tak.
Słysząc jak wypowiada to bez zająknięcia odsunął rękę,jednym haustem opróżniając kieliszek i zamierzał wrócić do mieszkania.Powstrzymały go jej palce na ramieniu.Teraz to ona błądziła po jego poliku mierzwiąc czarne włosy.
-Chcę,żebyś wiedział,że...-splotła ich dłonie-To,że za niego wychodzę nie znaczy,że nic do ciebie nie czuję.
Nie wiedział co ma zrobić z tą informacją.Jego umysł właśnie zamknął wszystkie swoje pokoje na cztery spusty.Pustka była całkiem nowym doświadczeniem,bardzo przyjemnym.Zero dźwięków,wrzasków ,szeptów.Był tylko on i ona.Przybliżył jej twarz do swojej stykając czołem.Delektował się tą chwilą na wszystkie możliwe sposoby.Żadnej innej kobiecie,nikomu nie pozwolił rozłożyć się na części pierwsze. Beth to zrobiła nie pytając go o zgodę.W duchu dziękował jej za to.Westchnął cicho nie panując już nad niczym.Ich usta były tak blisko,wystarczyło się lekko pochylić by poczuć jej niepowtarzalny smak.Wcześniej taką intymną scenę przerwał John.Teraz nic nie mogło im przeszkodzić,prawie nic.Gdy dzieliły ich zaledwie milimetry przypomniał sobie ostrzeżenie Watsona "Ona jest szczęśliwa". Wściekły na przyjaciela który zawsze musiał mieć rację niechętnie odsunął się wykrzykując z udawaną radością:
-Mój brat się żeni.Muszę złożyć mu gratulację!-pstryknął jej w nos wchodząc do środka także niechętnie.

W tej samej chwili w salonie na Baker Street
-Nie przejmujcie się-mruknął John widząc minę Beth-Znacie go,Gdy Beth wyszła na balkon spojrzał pytająco na Holmesa.
-Idzie z nim porozmawiać,ja się do tego nie nadaje-odpowiedział unosząc kąciki ust.Stuknął się kieliszkami z kolegą i wypili zawartość.
-Gratulację!-poklepał Greg starszego Holmesa chyba trochę za długo trzymając dłoń na jego plecach.
-Dziękuję-wyszeptał jakby łapał oddech.
Pani Hudson latając wokół wszystkich z ciasteczkami nie mogła pohamować łez.Radowała się widokiem tych dwoje.Co prawda myślała że Beth zwiąże się z Sherlockiem,ale najwidoczniej się myliła.A dostrzegając pierścionek na palcu Mary o mało nie zeszła na zawał.Zebrani w salonie wybuchli śmiechem gratulując kolejnej parze.
-Mieliśmy wam powiedzieć,ale tak jakoś...Mycroft nas wyprzedził i nie było okazji..-powiedziała Mary całując Johna.Rozległy się brawa i wiwaty.Wspaniały obrazek na widokówkę.Pary zakochanych wtulonych w siebie,szerokie uśmiechy,pocałunki,rumieńce,szampan.Nagle w pomieszczeniu pojawił się detektyw ściskając dłoń brata,a potem Johna.Wydawał się być szczęśliwy,a żeby to potwierdzić chwycił skrzypce i zagrał marsz weselny szczerząc się jak głupek,ale co miał zrobić skoro serce rozpadło się na milion kawałków.A wiedział z biologii że bez serca człowiek umiera.I on właśnie z każdym pociągnięciem cholernego smyczka umierał.A temu wszystkiemu przyglądał się mężczyzna z jasnym garniturze pijąc whiskey.Chytry uśmieszek nie schodził mu z twarzy widząc minę odwiecznego wroga.
-Już niedługo-wyszeptał po czym spojrzał na kobietę wtuloną w starszego Holmesa.-Moja księżniczka-dotknął ekran monitora po czym wstał i ruszył z bronią w ręku do sąsiedniego pokoju w którym trzy męskie głosy przekrzykiwały się.Po chwili każdy z nich leżał na ziemi z kulką dziurawiącą ich czaszkę.Przed chwilą Jim skończył oglądać nagrania ich dzisiejszej"zabawy".W trakcie Beth zaczęła płakać.A on nie pozwoli by płakała.Już nigdy.

niedziela, 24 stycznia 2016

Mary Morstan (A.G.R.A)

Witajcie.W tym poście chciałabym zająć się postacią ,która wzbudziła we mnie tak różne emocje,że widząc ją na ekranie nie mam pojęcia czy to dobrze czy raczej źle.Maskę którą przybrała spełnią swą rolę doskonale.Mowa tu o Mary Morstan/Watson/A.G.R.A.

Widząc John na początku "The Empty Hearse" było widać,że minęło sporo czasu od śmierci Sherlocka.Przypuszczałam,że pozna jaką miłą kobietę,całkiem przypadkiem spojrzy jej w oczy i zobaczy swoją przyszłość przy jej boku.Byłoby miło,prawda? Niestety tutaj tak to nie wyglądało.Według jednej z moich teorii Mary współpracuje z Moriartym. Tak wiem,jak to możliwe? Przecież jest żoną Johna,przyjaciółką Sherlocka,wie o nich wszystko....NO i patrzcie,powoli wszystko się układa.
Na początku Mary wywarła na mnie dobre wrażenie,uśmiechnięta blondynka której John pragnie się oświadczyć.Niestety to dobre wrażenie prysło w tym momencie:

"Zgadzam się,jestem najlepszą rzeczą jaka cię spotkała"

Pfff...Słucham? Otworzyłam oczy szerzej ze zdziwienia.Wiedziałam,że na tę postać trzeba uważać bo nie raz pokaże rogi....tak bardzo chciałabym wtedy się mylić.Przez cały odcinek próbuje przekonać Johna by powrócił do Sherlock.To mnie bardzo ucieszyło,ale nie mogłam pozbyć się wrażenia,że coś jest nie tak.Cierpliwie ją obserwowałam.No i proszę..

Pamiętam,że tak jak Sherlock zdziwiłam się,że od razu wpadła na pomysł szyfru.I to jest pielęgniarka?!Teraz na pewno coś było na rzeczy.Zastanawiałam się po co to wszystko.Na ślubie też wydawała się specjalnie denerwować Sherlocka,pokazując że wygrała.

Potem przyszedł odcinek trzeci...awww działo się,działo.Pojawia się Magnussen,którego Sherlock się boi,Mary strzela do Sherlocka,Mary chciała go zabić,Mary jest niebezpieczna,Mary ma tajemnice<Mary wcale nie nazywa się Mary...ufff i to wszystko w jednym 90-minutowym odcinku.Sherlock od samego początku podejrzewał,że Mary coś ukrywa,ale tego się nie spodziewał.A scena w gabinecie według mnie genialna.Sherlock zaskoczony tym kim jest osoba celująca do Magnussena,prosi ją by nie strzelała,mówi że jej pomoże,a ona tak po prostu naciska spust i do niego strzela.Jak się później okazuje wiedziała gdzie dokładnie strzelić,ale to nie zmienia faktu,że to zrobiła.Nie zabiła go tylko dlatego,że wiedziała jak John ceni sobie ich przyjaźń albo potrzebowała go w kolejnych celach.Ja stawiam na to drugie.Jestem też przekonana,że była jednym ze snajperów na basenie w odcinku TGG. Mary to postać tajemnicza,która wie co ma robić ,ma swoje zadanie do wykonania.Jak dla mnie pracuje dla Moriartego. Trzyma Johna i Sherlocka razem by potem Jim zadał ostateczny cios.
W "Abominable Bride" Mary według mnie za często się uśmiechała.Ten chytry uśmieszek nie schodził jej z twarzy.No okazało się że współpracuje z Mycroftem co także było dla mnie zaskoczeniem. A scena w salonie jest tak dosłowna:


Skoro XIX wiek był w głowie Sherlocka,to motyw z Mary która ukrywa swoją prawdziwą twarz jest genialny.Stoi po środku salonu,nie poruszając się,czekając.

-W moim salonie stoi jakaś kobieta!"
Sherlock na pewno wyczuł zapach perfum przekraczając próg salonu,więc te słowa tłumaczą tylko to że detektyw nie chce jej widzieć,chce ją wyrzuć z myśli bo mu przeszkadza.Niestety w pokoju znajduje się także John i to dlatego Sherlock odkrywa jej twarz.Podsumowując Sherlock ukrywa Mary głęboko w umyśle, a John powoduje że musi o niej myśleć.
 Zachowanie Mary w umyśle Holmesa wzbudziło moje zainteresowanie.Najpierw zła na męża że nie poświęca jej należytej uwagi przychodzi na Baker Street po czym wybiega z telegramem w ręku.(swoją drogą litera M na karteczce podrzuciła mi myśl o Moriartym ).Potem widzimy,że w ogóle nie rozmawia z Johnem,wychodzi z samego rana,nie informując go(ukrywa coś?), działa na własną rękę...


Ja bym się zdenerwowała że  dawny współlokator mojego męża sugeruje coś takiego.Ale nie Mary bo jej po prostu nie zależy.Udaje szczęśliwą mężatkę,choć widać że woli spędzać czas po za domem.

A teraz teoria dotyczącą ciąży Mary(którą niedawno przeczytałam)
A chodzi tutaj oto,że Mary NIE jest w ciąży.Sherlock wydedukował to na podstawie trzech symptomów:zmiana smaku,wymioty,wzmożony apetyt.Według teorii Mary mogła z łatwością udawać wszystkie te rzeczy.Co wcale nie jest trudne. Ale skoro już Sherlock to zauważył to może jednak jest coś na rzeczy.Może to nie ciąża a jakaś choroba.To by wyjaśniało przerażenie na twarzy Mary kiedy dowiaduje się co zaobserwował Sherlock.Bo przecież w umyśle Sherlocka nie było nawet wzmianki o jej ciąży.Co za tym idzie Sherlock wypiera to ze swojej głowy(może dlatego że wie że to wszystko zmieni między nim a Johnem albo po prostu domyśla się że tej ciąży nie ma ).Sherlock nawet nie myśli o dziecku.

Mam nadzieję,że podoba się nowy post.Kolejny już wkrótce(nie mogę się go doczekać no wiecie Johnlock i te sprawy).A co sądzicie o tym :

"Pain,Heartbreak,Loss,Dead"

Mary jako panna młoda łamie serce Sherlockowi...Bardzo wymowne :( I takie prawdziwe.
Johnlock forever <3 

piątek, 22 stycznia 2016

Sherlock "The Abominable Bride"

Nareszcie!!Po dwóch latach czekania mamy nowe sceny,nowe wspaniałe dialogi po których zbierałam szczękę z podłogi,nowe teorie i to wszystko w jednym odcinku.The Abominable Bride jest po prostu genialny.Po prostu idealny prezent dla fanów na Nowy Rok.Ja chcę tak zaczynam każdy rok <3 W tym poście zahaczę o posty które dokładniej opisze w ciągu nadchodzącego tygodnia,a więc..

Kiedy okazało się,że cały ten XIX wiek jest w głowie Sherlocka,spadłam z krzesła po czym oświeciło mnie.W moim umyśle pojawiło się tyle pomysłów ,że szok :) Oto plan na kolejny tydzień:

I.Ukryta Mary.
Postać Mary w tym odcinku wzbudziła moje zainteresowanie.Możemy teraz zobaczyć jaki stosunek do niej ma Sherlock.Najpierw scena w salonie,potem Mary współpracująca z Mycroftem....hmmm..więcej w nowym poście.

II.Johnlock
Och tutaj czuję, że się rozpisze.Awww...tyle scen i dialogów zaserwowały nam nasze trole że aż kręci się w głowie.To wszystko w głowie Sherlocka..dialogi Johna są więc jego pomysłami awww..cudo fani Johnlocka skaczą z radości(ja też!!) <3

III.Mycroft
Nie mogłam przestać się śmiać gdy na ekranie pojawił się Wielki Myc, a słowo wielki wcale nie jest przenośnią.Jest to wspaniała scena,ponieważ nasz detektyw właśnie tak wyobraża sobie brata <3 No i Mycroft martwiący sie o brata,który przyznał to w końcu na dodatek przy Mary i Johnie...ach..uwielbiam go <3 No i te spojrzenia kierowane w stronę pewnego inspektora..<3

IV.Moriarty
Tak,ten post będzie bardzo ważny.Moriarty przeżył czy nie,jak to zrobił,o co tu chodzi....Te pytania na pewno krążą wam po głowie.Jim to (jak mówił Sherlock ) pająk i według mnie ta metafora jest idealna.Moriarty ma/miał pod ręką wiele sieci i dokładnie wiedział za którą pociągnąć.Powinnam go nie lubić, bo przecież chce/chciał zabić mojego detektywa i jego najbliższych,ale on ma coś w sobie co przyciąga,nie mam pojęcia jak to nazwać więc po prostu powiem że ma to "coś"

To jest rozpiska jeśli chodzi o odcinek specjalny.Już niedługo powróci Sherlock ABC,a także Sherlock's love no i opowiadanie,które bardzo mnie wciągnęło.Mam takie drobne pytanko co sądzicie o Beth? I o jej relacji z braćmi Holmes? Jestem ciekawa waszych odpowiedzi :)


"The stage is set,the curtain rises,we are ready to begin"

wtorek, 19 stycznia 2016

Two brothers and one love. VI

Dziewczyna przeciągnęła się leniwie,przeczesując włosy palcami.Gdy jej wzrok złapał odpowiednią ostrość ujrzała ogromny jasny pokój,białe zasłony biurko w tym samym kolorze i kryształowy żyrandol.Wyposażenie pomieszczenia ograniczało się do minimum.Łóżko i szafa w sypialni w zupełności wystarczą.Przetarła oczy i odwróciła głowę wpatrując w mężczyznę o niebieskich oczach,które mogłaby pomylić tylko z jednymi,jednak włosy i usta wygięte w charakterystyczny uśmiech nie pozostawiały złudzeń.To był ten starszy Holmes.
-Nie musiałeś mnie pilnować całą noc-szepnęła błądząc palcem po jego poliku i podbródku.
-Co mnie zdradziło?-zapytał odgarniając kosmyki z jej czoła
-Ciemne worki pod oczami , no i to że znam jak nikt inny.
-To jest niepokojące-dodał z uśmiechem widząc podniesione kąciki ust.Przypomniał sobie wczorajszą noc która z pewnością należała do najgorszych w jego życiu.Nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy.Jak co dzień około godziny 19 wrócił do domu,wypił kieliszek whiskey,przebrał  w wygodny dres i usiadł przy biurku przeobrażając się w tajnego agenta,co na co dzień doskonale ukrywał pod maską stanowczego i odpowiedzialnego polityka.Sprawdził stan broni w bunkrze za miastem,wszystkie przesyłki przechodzące przez londyńską pocztę,jak minął dzień na Baker Street i czy Sherlock znów nabrał ochoty na bliższe spotkanie z kokainą. Na szczęście nie.Odsunął komputer i odchylił głowę do tyłu wzdychając głośno.Być może to jest ta spokojna noc,która zdarza się tylko raz?Ugryzł się w język na dźwięk telefonu.Zrezygnowany nacisnął zieloną słuchawkę i chwilę później jego oczy niebezpiecznie się rozszerzyły.
-Dom Beth wyleciał w powietrze!-krzyknął inspektor Lestrade.Mycroft pamiętał tylko jak upuścił telefon na kafelki i rzucił w stronę samochodu.O mało co nie zemdlał widząc ją w karetce opatuloną kocem,taką małą i bezbronną.Nie zwracając uwagi na młodszego brata,na to czy ktoś zobaczy czy nie podbiegł do niej i ucałował w czoło.Wiedział,że tego potrzebuje.Objął ją mocno,a słowa:Zabierz mnie do domu były dla niego jak rozkaz.Bez chwili namysłu zaniósł ją do samochodu nie odwracając się do tyłu ani razu.Domyślał się że Sherlock tego nie zostawi,ale tą sprawą chciał zająć się później.Teraz najważniejsza była ona.Beth Conelly bądź jak kto woli Watson wywróciła życie nie jednej osobie.Nie było to jej winą,na dodatek dziewczyna nienawidziła tego.Każdy jej ruch,każdy krok na przód kończył się katastrofą.To dlatego pozbyła się wszelkich uczuć,wypruła swój umysł z emocji bo tak po prostu było łatwiej.Gdyby miała przejmować się każdym,rozpamiętywać przeszłość już dawno skończyłaby na zimnym chodniku z roztrzaskaną głową czy pistoletem w ustach. Mycroft zabronił jej nawet o tym pomyśleć i od tamtej pamiętnej chwili pilnował jak oka w głowie.Nie protestowała,bo w ten sposób czuła się choć trochę bezpiecznie.Niestety ta bańka pękła.Wybuch bomby dosłownie zmiażdżył ją od środka i choć fizycznie nie odczuwała bólu psychicznie był on nie do wytrzymania.
-Pójdę się przebrać-powiedziała kierując w stronę łazienki
-Dobrze, a ja przygotuję śniadanie.Na co masz ochotę ? A no tak głupie pytanie,przecież wiem.-puknął palcem w czoło i poprawił pościel na łóżku.
-Mycroft?-szepnęła tuż za nim.Mężczyzna delikatnie się obrócił i utkwił wzrok  w jej szmaragdowych oczach które wręcz błagały o pomoc.Przytknął czoło do jej czoła i musnął opuszkami palców rumiany policzek.
-Wiem,Beth.Wiem-westchnął Holmes z całej siły przyciskając do siebie.Oczywiście,że wiedział o co chodzi.Dziewczyna nigdy do nikogo nie zwracała się o pomoc.Życie nauczyło ją że musi radzić sobie sama.Jemu los także podarował wielkiego kopniaka w tyłek.Mieli o tyle szczęście że ich drogi się spotkały i razem mogą oddać kopniaka.Beth oparła brodę na ramieniu przyjaciela ostatnimi siłami powstrzymując płacz.Przejechała palcami po jego ciemnych włosach a ten pstryknął jej w nosek wywołując tak bardzo wyczekiwany uśmiech.Gdy Mycroft wyszedł,oparła dłonie o brzeg zlewu i spojrzała w lustro.Ujrzała tłuste blond włosy,podkrążone zaczerwienione oczy i drżące usta.Prychnęła na swoje odbicie i wzięła długi gorący prysznic jakby woda potrafiła zmyć wszystkie problemy i zmartwienia.Niestety tak nie było.Po zjedzeniu jej ulubionych chrupiących tostów,zajęła miejsce na przeciwko przyjaciela biorąc głęboki wdech.
-To jest ostrzeżenie,Myc.Ten wybuch,te groźby w listach,ci ludzie śledzący każdy mój krok.-nerwowo ścisnęła palce-On mi nie ufa.
-Nieprawda!-zaprotestował mężczyzna-Ufa ci bezgranicznie, po prostu cię sprawdza.Ile jesteś w stanie poświęcić i czy rzeczywiście w pełni mu się oddałaś.Próbuje cię nastraszyć.
-No to mu się udało..-podkreśliła Beth czując dreszcze na plecach.
-Nie możemy się poddać!-krzyknął-Nie teraz! Zbyt głęboko w to weszliśmy.Nie ma odwrotu,Beth!
-Przecież wiem!!-wszelkie hamulce właśnie puściły-Ja się nie poddaję tylko przypominam ci że jeszcze parę godzin temu chciał mnie wysadzić i gdyby nie cholerny zbieg okoliczności dzisiaj zamykałbyś trumnę!!! To nie miało tak być!A gdyby to był John ,Sherlock albo Greg! Musimy to zakończyć raz na zawsze.-oparła się o stół kipiąc ze złości.Miała tego wszystkiego serdecznie dosyć.Minęło tyle czasu..tyle lat a ona nadal każdego dnia bała się o swoje życie a co najgorsze o życie osób na których jej zależało.Przeszłość co chwilę deptała jej po piętach i przypominała o swoim istnieniu.Holmes zamyślił się na moment przecierając zmęczone oczy.
-A więc plan B.
Dziewczyna pokiwała głową.
-Tak,plan B.To nasza ostatnia deska ratunku.


"Miłość to defekt chemiczny"-te słowa,zresztą jego własne pasowały do obecnej sytuacji idealnie.Wcale się sobie nie dziwił że je wypowiedział,gdyż były najszczerszą prawdą,Miłość nie jest,nie może być prawdziwa bo za każdym razem kiedy tak uważał znikała tak szybko jak się pojawiała.Dlaczego?-to pytanie bardzo często gościło w jego głowie.Był inny,dziwny,to prawda nie miał uczuć nie odczuwał empatii,był samolubnym dupkiem ,ale przecież każdy zasługuje na odrobinę szczęścia.Więc dlaczego jego to omija?A może po prostu samotność jest jego przeznaczeniem.Taki jest porządek świata i gdy próbuje coś zmienić wszystko szlag trafia.To była idiotyczna hipoteza.Potrząsnął głową puszczając mimo uszu krzyki Johna biegającego z kąta w kąt.Przypomniał sobie minę Mycrofta podchodzącego do karetki.Ta uniesiona głowa,ten chytry uśmieszek mówiący:Znowu wygrałem.Nic nie wygrałeś bo Beth nie jest przedmiotem!!Jest żywym człowiekiem który z niewiadomych przyczyn pozwala się tobie zabrać do auta.Co on takiego ma czego ja nie mam?! Ten sam wzrost,podobne oczy,podobna budowa ciała....jedynie wiek był różny.Czy to przeważyło szalę?! -Jesteś idiotą-powiedział w myślach Sherlock stwierdzając że czas powrócić na ziemie i zająć się rozjuszonym przyjacielem.
-Co ona ukrywa!!?? Co się do cholery tutaj dzieje?!  Kto podłożył bombę i po co?! No i najważniejsze:Co do jasnej cholery w tym wszystkim robi twój kochany braciszek??!!
Holmes westchnął składając palce w piramidkę.
-Za dużo pytań,a my za mało wiemy...
-Serio?! Potrzebowałeś godziny że do tego dojść?!-krzyknął John kopiąc najbliższe krzesło.Odkąd w jego życiu pojawiła się Beth wszelkie niedoskonałości czy wątpliwości odsuwał na dalszy plan wmawiając sobie,że każdy ma tajemnice.Ale tego było już za wiele.Okazuje się że kuzynka wie o nich więcej niż się wydaję. A na dodatek ucieka od niewygodnych pytań,milczy na temat swojej przeszłości za to z wielkim zainteresowaniem słucha opowiadań Johna i Sherlocka. Doktor oparł się o ścianę
-Przepraszam.-wyszeptał po chwili uspokajając oddech.
-Nie musisz.Wcale ci się nie dziwię.Na twoim miejscu zareagowałbym tak samo.Pewnie jeszcze gorzej. John prychnął:
-A można gorzej?
-Ulica nadal stoi.
John zaśmiał się i opadł zmęczony na fotel.O bombie dowiedział się od Grega,który kilka minut po wypadku do niego zadzwonił.Domyślał się że dziewczyna by tego nie zrobiła.Bo po co?! Przecież był tylko kuzynem,nikim ważnym!Nagle do pokoju wbiegła pani Hudson z talerzem pełnym ciastek.Doktor spojrzał pytająco na kobietę.
-To dla gości-oznajmiła cmokając radośnie Beth w policzek.Wyminęła ją z wielką gracją zbiegając na dół wcale nie zatrzymując się na czwartym schodku by posłuchać rozmowę. Blondwłosa niepewnym krokiem ruszyła do krzesła próbując opanować drżenie ciała.Tak bardzo bała się spojrzeć im w oczy,a dokładniej bała się tego co by w nich ujrzała.Złość i gniew których za wszelką cenę chciała uniknąć.Usiadła wpatrując się pustym wzrokiem w swoje dłonie jak gdyby czekając na egzekucje.
-Ja wiem jak to wygląda-zaczęła skubając palce- ale musicie mi uwierzyć...zaufać mi..
-Tobie?!-krzyknął John-Jesteś śmieszna.Naprawdę sądzisz że po tym co się wydarzyło w ostatnich miesiącach mogę ci zaufać?! Jak ja nawet nie wiem kim jesteś! Znasz większość naszych znajomych,obserwujesz nas,ukrywasz swoją przeszłość a na dodatek łączy cię coś z Mycroftem i nawet nie raczysz nam o tym powiedzieć!!
-Właśnie was o tym informuje-dodał Mycroft zajmując miejsce obok niej.Na widok brata Sherlock mocniej zacisnął pięści.Gdy tylko pojawiał się w zasięgu wzroku cisnienie automatycznie skakało w górę.Nie mógł znieść tego triumfu na twarzy.
-Jak długo się znacie?-odezwał się Sherlock wpatrując w dziewczynę.Musiał jak najlepiej wykorzystać ten moment by zdobyć jak najwięcej danych.
-Ponad dwa lata.Poznaliśmy się w Portugali,gdzie....
-Ukrywałaś się przed Moriartym.Tego nie trudno było się domyślić.
John uniósł brew ze zdziwienia.Holmes prychnął.
-Wycinki z gazet,broń w szafie.Ona go nie tropiła tylko chowała się przed nim.Drżenie ust kiedy wypowiadam jego nazwisko jest jednoznaczne.
-A gdy spojrzysz w jej oczy dowiesz się dlaczego się ukrywa-podkreślił Mycroft lekko unosząc kąciki ust.John przewrócił oczami.
-Dajcie jej mówić.Beth wzięła głęboki oddech.A więc to ta chwila.Za moment poznają prawdę.Przez ostatnie lata wyobrażała sobie jak ta scena będzie wyglądać.Najpierw opowie im wszystko, potem John ją przytuli a Sherlock uśmiechnie ze zrozumieniem.A ona w końcu będzie wolna od tajemnic i sekretów.Niestety to jeszcze nie teraz.
-Gdy miałam 20 lat poznałam kogoś.Nazywał się Morty Jimiar i był tłumaczem.Zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia,nie można było nas rozdzielić.Dwa lata później zostałam jego żoną.Niestety Morty miał słabość do pieniędzy,zaślepiona miłością nie zauważałam tego.Myślałam że to tylko przejściowe,zaczął więcej zarabiać stąd ten zachwyt.Ocknęłam się dopiero podczas wakacji w Portugalii.Od jego przyjaciela dowiedziałam się że od dawna prowadzi interesy z tamtejszą mafią.Byłam przerażona,a gdy mu o tym powiedziałam że ma to zakończyć,że to niebezpieczne wściekł się na mnie i wybiegł z domu.Następnego dnia spacerując po naszej ulubionej alejce znalazłam jego ciało z kulką w głowie.Nie wiedziałam co mam robić,przecież ci goście na pewno wiedzieli kim jestem.Spakowałam się i jak najszybciej wsiadłam do samolotu.Podczas lotu zadzwonił do mnie przyjaciel Mortiego Sebastian i zanim jego także zlikwidowali zdążył mi podać nazwisko ich szefa.Oczywiście był nim Moriarty.Na lotnisku w Londynie poznałam Mycrofta.I tak od tamtej pory łączy nas wspólny cel.Likwidacja Jima.
-To dlatego nie mówiłaś gdzie pracujesz ani co się z tobą działo!-Watson poczuł nagły przypływ empatii i współczucia.Sądził,że kuzynka znowu wciśnie mu jakąś bajeczkę,ale po jej minie było widać że to prawda.Przypomniał sobie ostatnią rozmowę Mary,który opowiadała że Beth w czasie studiów poznała kogoś.Był wściekły na siebie że ją wtedy wyśmiał.Natomiast Sherlock próbował ułożyć sobie to wszystko w głowie.Faktem było,że Moriarty miał sieci na całym świecie i likwidował ludzi przez pstryknięcie palcami.Gdy ktoś mu się naraził nie było miejsca na litość.Kulka i koniec.Czy to było powodem zachowania Beth wobec niego?Nie dało się ukryć,że dziewczyna coś do niego czuje.Dostrzegał te drobne gesty za każdym razem gdy była w pobliżu.Niewinny uśmiech,jej dłoń na jego ramieniu,jej cudowny zapach w całym mieszkaniu,jej spojrzenie pełne uczucia.Temu nie można było zaprzeczyć.
-Bałam się ,że dowie się o was i coś wam zrobi...-westchnęła dziewczyna ściskając dłoń Mycrofta. Nagle rozległ się dźwięk telefonu.Po krótkiej rozmowie dziewczyna oznajmiła że musi iść do szpitala odebrać swoje wyniki.Gdy się pożegnała Sherlock oświadczył:
-Teraz wszyscy mamy jeden cel.Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze po czym zbiegła po schodach na parter.Chwilę później John także opuścił salon twierdząc że musi porozmawiać z Mary.Nastała długa cisza przerywana dźwiękiem struny skrzypiec.Bracia siedzieli i intensywnie myśleli nad całą sprawą. Mycroft dobrze wiedział nad czym zastanawia się detektyw i cieszył że ten nie zna jego myśli.
-A więc-zaczął Sherlock-nagle zostałeś misjonarzem i pomagasz ludziom w potrzebie,jak wspaniałomyślnie! Na pewno to podniesie twoje notowania w głosowaniu.
-Ty naprawdę jesteś aż tak ślepy!? Nie widzisz co się dzieje!Moriarty rośnie w siłę i niszczy wszystko co jest nam drogie!Powoli się do ciebie zbliża.To nie są żarty!!!-krzyknął Holmes zdruzgotany jego zachowaniem.Sądził że chociaż w takiej sytuacji brat się otrząśnie.
-Wiesz o co mi chodzi.Próbujesz zmienić temat,zresztą jak zawsze.Miałem nadzieję że już dawno nauczyłeś się pewnych zasad.Ja widzę wszystko!! Dlaczego ona? Jest tyle kobiet na świecie w niebezpieczeństwie ,dlaczego właśnie ona!?!?
Mycroft wstał,poprawił garnitur i uśmiechnął się chytrze.
-Bo jest wyjątkowa.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo słoneczny.Ludzie przyciągani promieniami słońca,opuszczali domy by pooddychać świeżym powietrzem,pospacerować i nacieszyć wolnym popołudniem w gronie rodziny.Beth włożyła ręce do kieszeni.Kiedyś marzyła o pięknym domu z ogrodem,o  dużym psie,o dzieciach, o tym jedynym.Tak bardzo pragnęła zasnąć w spokoju,nie obawiając się że może się nie obudzić.Nie powstrzymywała łez,nie potrafiła.Ciało odmawiało posłuszeństwa odkąd sprawy zaczęły się sypać.A właściwie odkąd poznała Sherlocka.Nie miała pojęcia dlaczego akurat w jego towarzystwie zapominała kim jest i dawała się ponieść emocjom.Obiecała sobie,że będzie uważać, że będzie twarda i niedostępna.A przy nim to wszystko znikało a zostawał dziwne uczucie w brzuchu.
Nie chciała się przyznać ,ale uwielbiała to uczucie.
-Wszystko w porządku?-spytała Mary ściskając jej ramię.
-Skłamałam,kolejny raz skłamałam.W żywe oczy!Przy Johnie!!-wyjąkała przytulając się.Mary pogłaskała ją delikatnie po głowie.
-Zobaczysz, jakoś to będzie.Poradzimy sobie jak zawsze-poklepała ją przyjaźnie po plecach.Obie kobiety ruszyły w stronę starej fabryki ukrytej w lesie.Wewnątrz znajdowało się nowoczesne biuro,połączone siecią nielegalnie między innymi z Białym Domem,Biurem Premiera Wielkiej Brytanii,NASA a także z Półwyspem Arabskim.Zajęły miejsca przy ogromnym stole witając się z pozostałymi.A w pomieszczeniu sama śmietanka towarzyska:Sebastian Moran,Henry Codal-morderca z południowej ameryki,Tony Middel-lubiący pobawić się czasem tasakiem,a także Charles Augustus Magnussen-człowiek wiedzący wszystko o wszystkich.Nagle do pokoju wszedł mężczyzna,ubrany w jasny garnitur.Wszędzie gdzie się pojawiał budził strach i panikę.Usiadł na swoim tronie ,przeczesując na żelowane włosy.Wygładził mankiety i uśmiechnął się zawadiacko.
-To kto chce mnie zobaczyć w koronie?